Większość salonów kosmetycznych i fryzjerskich w regionie, w tym tygodniu wstrzymuje działalność. Mimo braku zakazów ze strony rządowej, przedsiębiorcy z branży urodowej zdecydowali się zamknąć gabinety.
W Kielcach nie działa około 80 proc. salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Niektóre zamknęły się na najbliższe dwa tygodnie, inne informują, że wykonywanie usług zostało wstrzymane do odwołania. Większość właścicieli salonów, z którymi udało nam się porozmawiać podkreślała, że decyzja była bardzo trudna.
– Zdecydowałam się na taki krok, ponieważ nie chcę narażać pracowników na jakiekolwiek problemy zdrowotne – powiedziała nam Marcelina Rawka, prowadząca dwa studia stylizacji paznokci w Kielcach.
Podkreśla, że jeżeli cokolwiek by im się stało, jako pracodawca bierze za nich pełną odpowiedzialność. Dodaje, że na umowę o pracę zatrudnia 5 osób, wynajmuje też dwa lokale w Kielcach, Koszty ich wynajmu to miesięcznie 10 tys. złotych, do tego dochodzą koszty utrzymania pracowników.
Aby nie narażać własnego zdrowia, zdrowia pracowników i klientów na wstrzymanie działalności zdecydowała się też Katarzyna Grzegolec, właścicielka jednego z salonów fryzjerskich w Kielcach. Jak mówi, fryzjerzy mają bezpośredni kontakt z klientami, dotykają włosów, myją im głowy.
– Sytuacja jest bardzo ciężka tym bardziej, że mamy zapisane klientki na dwa miesiące do przodu, a salon jest zamknięty i nie wiadomo, jak długo to potrwa – mówi.
Stylistka fryzur dodaje, że większość klientów informację o zamknięciu salonu przyjęła ze zrozumieniem. Mówi, że ludzie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, tym bardziej, że śledzą to, co dzieje się za granicą.
W Kielcach około 15-20 proc. salonów wciąż działa. Ich właściciele podkreślają, że gdyby zdecydowali się na całkowite zamknięcie przedsiębiorstw, groziłaby im upadłość. Nie podejmują takich kroków, bo nie ma też nakazu rządu. Podkreślają, że zwiększyli środki bezpieczeństwa i stosują staranną dezynfekcję. Zaznaczają, że przyjmują znacznie mniej klientów, bo większość sama zrezygnowała z usług. Niektórzy decydują się wyłącznie na obsługę stałych klientów, z którymi wcześniej odbywają szczegółowy wywiad.
Właściciele zamkniętych salonów wychodzą też z pomocą innym. Sylwia Pacak, właścicielka jednego z gabinetów fryzjerskich w Mniowie zdecydowała się na przekazanie środków do dezynfekcji dla ośrodka zdrowia działającego w gminie.
– Postanowiłam zamknąć salon z powodu własnych problemów zdrowotnych, cierpię na wiele chorób. Płynów do dezynfekcji miałam na tyle dużo, że postanowiłam się nimi podzielić, bo w niektórych miejscach, gdzie występują duże skupiska, zwyczajnie ich brakuje. Przekazałam je do ośrodka zdrowia w Mniowie – mówi.
Fryzjerka podkreśla, że to pewnie kropla w morzu potrzeb, ale wsparcie szpitali jest w tej chwili niezwykle ważne. Apeluje do innych właścicieli salonów, które nie prowadzą działalności i mają nadwyżkę podobnych produktów, by podzieliły się z placówkami służby zdrowia.