Polacy w ostatnich latach żyją w coraz większym pośpiechu. Ciągle się spieszymy, w biegu opuszczamy autobus, zapominamy o telefonie, którego zostawiliśmy na ławce, a z kieszeni wypada nam portfel. Co się dzieje z rzeczami, które zostały znalezione w miejscach publicznych?
Trafiają one do biura rzeczy znalezionych, działającego w kieleckim ratuszu na Rynku.
Jak informuje Jolanta Soboń z kieleckiego magistratu, przyjmowane są przedmioty o wartości powyżej 100 zł. Przepis ten określa ustawa o rzeczach znalezionych. Najczęściej przedmioty przynoszą policjanci, rzadziej osoby prywatne. Według Jolanty Soboń jest to spowodowane tym, że wielu mieszkańców nie ma pojęcia o istnieniu biura rzeczy znalezionych. Osoba, która chce odebrać przedmiot, musi udowodnić, że może on należeć do niej.
– Najczęściej jest to, albo dokument zakupu, ewentualnie opis, jeśli będzie on dotyczył tylko tego przedmiotu, np. jest to etui w jakiejś śmiesznej formie, opakowanie, czyli coś, co może świadczyć o tym, że ten przedmiot jest własnością tej osoby – mówi.
Jak dodaje, do biura rzeczy znalezionych trafiają głównie telefony komórkowe w różnym stanie, ale także m.in. rowery, portfele, kluczyki do samochodu ,czy zakupy. Jolanta Soboń podkreśla, że po przedmioty zgłasza się coraz więcej osób.
– Ostatnio miałam telefon od pani, która 30 lat temu została okradziona i pytała, czy w biurze rzeczy znalezionych tych przedmiotów nie ma. Od razu mówię, że one po 2 latach przechowywania są likwidowane zgodnie z ustawą o niepodjętych depozytach – zaznacza.
Obecnie w kieleckim biurze rzeczy znalezionych jest ok. 150 przedmiotów. Pełny wykaz dostępny jest na stronie magistratu. Podobny punkt, tylko dla mieszkańców powiatu kieleckiego, prowadzi starostwo.