Prywatyzacja Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych, która doprowadziła do upadku spółki, ma sądowy finał. Dziś w Sądzie Okręgowym w Kielcach rozpoczął się proces, w którym na ławie oskarżonych zasiedli urzędnicy ministerstwa skarbu z czasów rządu PO-PSL i osoby wyznaczone wówczas do zarządzania kieleckim przedsiębiorstwem.
Firma została sprywatyzowana w 2011 roku. 85 proc. akcji przejęła wówczas spółka Dolnośląskie Surowce Skalne, która zbankrutowała kilka miesięcy później. To skutkowało także upadłością KKSM. W toku śledztwa ustalono, że przeprowadzona przez urzędników rządu PO-PSL prywatyzacja odbyła się z naruszeniem prawa i ze szkodą dla KKSM. Zarzuty w tej sprawie usłyszało sześć osób. Nikt z oskarżonych nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Przed sądem stanął między innymi Radosław O., który obecnie pracuje w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Wcześniej pełnił funkcję zastępcy dyrektora Departamentu Projektów Prywatyzacyjnych Ministerstwa Skarbu Państwa i odpowiadał za podpisanie umowy sprzedaży zakładów na rzecz Dolnośląskich Surowców Skalnych S.A. Zdaniem prokuratury, nie dopełnił ciążących na nim obowiązków. Mimo sygnałów płynących od ABW i doradcy prywatyzacyjnego, zaniechał zbadania kondycji finansowej inwestora, czyli Dolnośląskich Surowców Skalnych S.A. i poręczyciela. W rezultacie dopuścił do nabycia akcji spółki KKSM.
Dziś Radosław O. stwierdził, że proces prywatyzacyjny został przeprowadzony zgodnie z wszelkimi procedurami, najlepszą wiedzą i przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych instrumentów.
– Skorzystaliśmy z usług wykwalifikowanej i profesjonalnej firmy doradczej. Została wybrana w transparentnym i przejrzystym przetargu nieograniczonym. Wówczas ministerstwo współpracowało z nią już od około 10 lat, a pracownicy resortu mieli z nią dobre doświadczenia – powiedział.
Z kolei Małgorzata T. i Marcin J., członkowie zarządu Dolnośląskich Surowców Skalnych S.A. odpowiadają za to, że nie zgłosili w terminie wniosku o upadłość spółki. Oboje odpierają ten zarzut.
Małgorzata T. powiedziała, że nie zgadza się z twierdzeniem prokuratury, że powinna tego dokonać w 2009 roku.
– Gdyby tak było, to wszystkie sprawozdania finansowe, które były tworzone i badane przez biegłych rewidentów byłyby błędne. Spółka nie mogłaby też wejść na giełdę papierów wartościowych – dodała.
W toku postępowania prowadzonego przez Śląski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Katowicach zgromadzono bardzo obszerną dokumentację finansowo-księgową, przesłuchano ponad 1,1 tys. osób i uzyskano 10 specjalistycznych opinii, w tym przede wszystkim z zakresu rachunkowości, finansów i księgowości. Kolejna rozprawa odbędzie 11 marca.