Ważą się losy Szkoły Podstawowej w Stawie Kunowskim w gminie Brody. Wójt zażądała od prowadzącego placówkę stowarzyszenia opłaty za korzystanie z budynku, a to może doprowadzić do zamknięcia placówki. Nie wiadomo, jakie są przyczyny tej decyzji, nieznane są też plany gminy wobec budynku, gdyby szkoła się z niego wyprowadziła. Kurator nazywa ten krok gminy kuriozalnym.
Szkołę w Stawie Kunowskim od 18 lat prowadzi stowarzyszenie. Przejęło ją po tym, gdy pojawił się plan likwidacji placówki ze względu na zbyt małą liczbę uczniów. Szkoła miała istnieć w tym samym budynku, a umowa podpisana na czas nieokreślony dawała gwarancję bezpłatnego korzystania.
Obecnie placówka ma dwa razy więcej uczniów, niż podczas przekształcenia. Duża część to dzieci z okolicznych gmin. Teraz gmina Brody zażądała czynszu za korzystanie z budynku. Dyrektor szkoły, Ewa Orczyk informuje, że łączna stawka za budynek, grunt i tereny przyległe wynosi prawie 30 tys. zł miesięcznie. To prawie połowa subwencji, jaką szkoła dostaje na funkcjonowanie. Z niej płacone są pensje dla nauczycieli, prowadzone remonty i kupowane wyposażenie.
Wójt gminy Brody Marzena Bernat nie chce komentować sprawy. Mówi jedynie, że trwają rozmowy z zarządem stowarzyszenia. Nie wyjaśnia przyczyn swojej decyzji, nie przedstawia też planów dotyczących przyszłości placówki w przypadku, gdyby stowarzyszenie zrezygnowało z jej prowadzenia.
Tymczasem nauczyciele i rodzice obawiają się o los szkoły i dzieci. Katarzyna Wiącek, sołtys Stawu Kunowskiego przypomina, że szkoła była budowana między innymi ze składek społecznych, a mieszkańcy wsi angażowali się w prace budowlane i porządkowe podczas oddawania budynku. Teraz czują, że gmina chce zarabiać na ich dzieciach.
Dodaje też, że stowarzyszenie zwracało się kilkakrotnie do wójt Marzeny Bernat o możliwość wykorzystania pustych pomieszczeń na drugim piętrze budynku, które przed rokiem opuściła placówka opiekuńczo-wychowawcza. Na to też nie ma zgody władz gminy. Pada jedynie argument, że nie ma przesłanek do przekazania pomieszczeń szkole.
Dyrektor Ewa Orczyk zaznacza, że po przywróceniu ośmiu klas dzieciom brakuje miejsca. Lekcje odbywają się nawet na świetlicy. Nie ma gdzie zorganizować gabinetów logopedy, pedagoga czy integracji sensorycznej. Jednocześnie stowarzyszenie ponosi koszty utrzymania wyższej kondygnacji, bo liczniki np. ogrzewania nie zostały rozdzielone.
Kazimierz Mądzik, świętokrzyski kurator oświaty, mówi, że sytuacja jest kuriozalna. Nigdy dotychczas nie zdarzyło się, aby samorząd żądał od stowarzyszenia opłaty za użytkowanie budynku szkolnego. Zgodnie z prawem nie można także na opłatę za budynek przeznaczyć pieniędzy z subwencji oświatowej.
– Mam nadzieję, że to tylko kwestia dogadania się gminy ze stowarzyszeniem – dodaje kurator.
Teraz decyzję w sprawie prawomocności żądań gminy ma wydać Regionalna Izba Obrachunkowa.