Jedyny w Polsce muzyk studiujący grę na dudach szkockich kształci się w Kielcach. Patryk Pawluczuk pochodzi z Nowego Korczyna, a dźwiękiem dud zachwycił się jeszcze w dzieciństwie.
– Pamiętam, jako małe dziecko usłyszałem ten instrument w telewizji. Nawet go nie widziałem, ale ten dźwięk we mnie został. Urodziłem się na wsi i nie miałem perspektyw, żeby uczyć się gry na dudach. Dopiero kiedy poszedłem do liceum w Wieliczce, chęć nauki wróciła – opowiada Paweł Pawluczuk.
Skontaktował się z mieszkającym w Krakowie doktorem Lindsayem Davidsonem. To kompozytor i nauczyciel gry na dudach. Studiował w Edynburgu i jest pierwszym w historii muzykiem, który uzyskał dyplom uniwersytecki w zakresie gry na dudach.
Jak mówi Patryk Pawluczuk, pierwsza próba gry na dudach była bardziej wydobywaniem dość przypadkowych dźwięków, ale wtedy też narodziła się miłość do tego instrumentu. Trwa do dziś, już siedem lat. Specjalnie dla młodego muzyka Uniwersytet Jana Kochanowskiego zatrudnił doktora Davidsona.
Patryk Pawluczuk ćwiczy dwie, trzy godziny dziennie. Nie tylko samą grę, ale też sprawność manualną. Tłumaczy, że grając na dudach, trzeba mieć rozwinięte szlaki nerwowe odpowiadające w mózgu za koordynację i współpracę z palcami. To dlatego, że granie bardziej skomplikowanych utworów na dudach szkockich wymaga dużej sprawności dłoni. On sam stara się nie ćwiczyć w domu, bo jak mówi, nie chce denerwować sąsiadów.
Stara się też popularyzować dudy szkockie w Polsce i wyjaśniać, dlaczego nie można ich nazywać kobzą.
– Kobza to zupełnie inny instrument. Pochodzi z Ukrainy i jest instrumentem strunowym, podobnym do lutni. Aktualnie nazywa się on domrą. W Polsce gra się na kozie podhalańskiej. To nasze rodzime dudy, które artyści z Krakowa przemianowali na kobzę. Nazwa koza wydawała im się zbyt wulgarna – opowiada muzyk.
Patryk Pawluczuk planuje w najbliższym czasie utworzyć w Kielcach pipe band, czyli zespół składający się z muzyków grających na dudach szkockich. Jak mówi, są już pierwsi chętni, by uczyć się grać na tym instrumencie.