Wysłannicy Radia Kielce dotarli na granicę między Irlandią Północną a Irlandią do miejscowości Bridgend. To, że zmienia się państwo jest widoczne w tej chwili tylko na znakach drogowych i informacjach w telefonie komórkowym. Ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu granica była wyraźnie odczuwalna i dzieliła mocno, zarówno gospodarki obu części Zielonej Wyspy, jak i jej mieszkańców.
To czy nie powróci w takiej formie jak dawniej jest główną obawą, zarówno osób z Bridgend w Irlandii, jak i mieszkańców Derry w Irlandii Północnej – powiedziała w rozmowie z Radiem Kielce burmistrz tego miasta Michaela Boyle. Jak stwierdziła, wciąż nie ma pewności co stanie się po brexicie.
– Piątek będzie dopiero początkiem pracy, dopiero później okaże się, jak te wszystkie reguły będą wyglądały. Łatwo jest powiedzieć premierowi Borisowi Johnsonowi, że granica się nie utwardzi, ale to utwardzenie granicy oznacza zupełnie coś innego dla niego, niż dla nas. Służby celne po obu stronach zapowiedziały, że będą potrzebowały dodatkowego sprzętu. Nikt jednak nie wie, jak to ma wyglądać i nie wiemy nawet czy rząd ma na to jakiś pomysł – powiedziała Michaela Boyle.
Kwestia granicy między Irlandią Północną, a Irlandią była główną przyczyną dwukrotnego przekładania brexitu. Porozumienie wynegocjowane przez poprzednią premier Theresę May zawierało tzw. backstop, czyli prawo utrzymania unijnych przepisów na wypadek fiaska nowej umowy handlowej pomiędzy Wielką Brytanią a Unią. Z tego powodu porozumienie nie znalazło poparcia w Izbie Gmin. Nowe przepisy wynegocjowane przez rząd Borisa Johnsona zakładają, że Wielka Brytania wraz z Irlandią Północną pozostanie poza unią celną. Towary wwożone do Wielkiej Brytanii nie będą jednak zatrzymywane na granicy z Irlandią. Zamiast tego mają pojawić się inne, nowoczesne formy kontroli.