Do brexitu pozostały jeszcze trzy niepełne dni. Jednym z najważniejszych powodów, dla których Brytyjczycy zagłosowali za opuszczeniem UE, był masowy napływ migrantów z nowych państw członkowskich Unii Europejskiej, przede wszystkim z Polski.
Połączyło się to w 2016 roku z kryzysem migracyjnym, związanym z nielegalnym i masowym przekraczaniem granic Unii przez uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. To wspólnie tworzyło wrażenie głęboko odczuwane przede wszystkim na angielskiej prowincji, że wyspy tracą swój brytyjski charakter. Obecnie, kiedy brexit nie jest już tak blisko, te nastroje nie są już tak odczuwalne, a coraz częściej słychać pytania, w jaki sposób Wielka Brytania może sobie poradzić bez napływu pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej. Te ponad 2,5 mln osób ciężko tu pracuje, płaci podatki i przyczynia się od wielu lat do wzrostu brytyjskiej gospodarki. Świadomość tego jest coraz bardziej odczuwalna.
Przede wszystkim w Szkocji, gdzie jak informowaliśmy, przygotowano nawet specjalny program zachęcający do kontynuowania przyjazdów. To, co jednak w poniedziałek proponowała szkocka premier Nicola Sturgeon, zostało prawie natychmiast odrzucone przez brytyjskiego premiera Borisa Johnsona. Rząd w Londynie zapowiedział, że będą obowiązywały jednolite zasady na terenie całego kraju. Na czym one będą polegać? Przede wszystkim na rejestracji migrantów w ramach EU Settlement Act. Te osoby, które to uczynią, będą mogły na stałe pozostać na wyspach z prawem do podejmowania pracy.