– Mam nadzieje, że nie dojdzie do katastrofy śmieciowej. Sytuacja jest trudna, zwłaszcza dla przedsiębiorców – podkreśla Witold Bruzda, wojewódzki inspektor ochrony środowiska, po wstępnych wynikach kontroli przeprowadzonej w sortowni śmieci w Promniku.
Jak informowaliśmy, Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami wstrzymało tam odbiór odpadów od przedsiębiorców odpowiedzialnych za wywóz śmieci od mieszkańców powiatu kieleckiego.
W związku z tym właściciele firm zaniechali odbioru odpadów z części gmin i zapowiadają, że nie wypuszczą śmieciarek dopóki nie będą mieć gwarancji przyjęcia odpadów przez sortownię. Witold Bruzda informuje, że sortownia została dziś skontrolowana i potwierdzają się informacje dotyczące awarii jednego z fermentatorów, służących do usuwania odpadów biologicznych.
– Czas rozruchu do pełnej sprawności obu fermentatorów działających w sortowni to około 1,5 miesiąca – mówi inspektor.
Dodaje, że w przypadku umów cywilno-prawnych, jakie sortownia zawarła z przedsiębiorcami, jest zapis umożliwiający odmowę odbioru odpadów, gdy w zakładzie wystąpi awaria. Inspektor podkreśla, że sytuacja jest bardzo trudna zwłaszcza dla przedsiębiorców.
– Muszą oni w tej chwili znaleźć innego odbiorcę, bo sami są zobowiązani umowami z gminami. Zakładam, że będą prowadzić działania zgodnie z przepisami i nie zaczną porzucać odpadów. Problem z zagospodarowaniem śmieci w powiecie może jednak wystąpić – zaznacza Witold Bruzda.
Zaniepokojeni sytuacją są włodarze powiatu kieleckiego, którzy jutro zamierzają spotkać się w tej sprawie z prezydentem Kielc. Interwencję planuje także senator Krzysztof Słoń, który obawia się, że w dłuższej perspektywie czasu odpady mogą być wywożone w miejsca do tego nieprzeznaczone.
– Mogą na tym ucierpieć mieszkańcy poszczególnych gmin – podkreśla.
Dodaje, że sytuacja wydaje się o tyle dziwna, że gdy starano się o pieniądze unijne na remont sortowni, wskazywano, że będzie ona obsługiwać poza Kielcami praktycznie cały powiat kielecki.
Wśród włodarzy z powiatu kieleckiego podnoszone są także głosy, że decyzja o wstrzymaniu odpadów może skutkować utratą unijnego dofinansowania rzędu ponad 160 mln zł. Jak tłumaczą, w czasie realizacji projektu z gminami została podpisana umowa na dostarczanie odpadów do Promnika. Według nich aktualna decyzja władz sortowni może naruszać to porozumienie, a więc również trwałość unijnego projektu.
Niewykluczone, że w grę wchodzą pieniądze, bo spółce zwyczajnie nie opłaca się przyjmować śmieci od przedsiębiorców. Firmy zwożące je do Promnika, płacą za pozostawienie tony niesegregowanych odpadów 249 zł, natomiast sortownia musi od 2020 roku uiszczać opłatę do urzędu marszałkowskiego w wysokości 270 zł za tonę. Do końca 2019 roku było to 170 zł za tonę. Póki co stawek dla przedsiębiorców nie zmieniono, choć zapowiadano, że stanie się to w styczniu.
CZYTAJ TAKŻE – GROZI NAM ŚMIECIOWY KRYZYS. PROMNIK WSTRZYMUJE ODBIÓR ODPADÓW