„Pan burmistrz Goździewski poczynił starania, wręczył premierowi akt do podpisania. Premier Morawiecki dokument podpisał, bo o Klimontowie wiele razy słyszał” – tak o przywróceniu praw miejskich dla Klimontowa opowiada Stanisław Sas Tarnowski, przewodnik turystyczny po zabytkach ziemi sandomierskiej. Podkreśla, że Klimontów to perła Sandomierszczyzny, z którą wiążą się legendy, a także ciekawe zdarzenia historyczne.
Klimontów otrzymał prawa miejskie w styczniu 1604 roku. Nadał je Jan Zbigniew Ossoliński, wojewoda sandomierski. Zostały one utracone w 1870 roku, 7 lat po upadku powstania styczniowego.
– Do tej pory wielu mieszkańców twierdziło, że prawa zostały odebrane po to, by obniżyć ludziom podatki, inni wiedzieli, że był to nakaz carski, zemsta za udział w powstaniu – podkreśla przewodnik.
Stanisław Sas Tarnowski mówi, że po utracie praw miejskich w Klimontowie wiele się zmieniło. Upadł zakon Ojców Dominikanów, Rosjanie zaś wywieźli bibliotekę z cennymi dziełami do Sankt Petersburga.
Przewodnik podkreśla, że Klimontów dziś może się pochwalić dwoma ważnymi zabytkami: to klasztor Ojców Dominikanów oraz kolegiata barokowa pod wezwaniem świętego Józefa z drugiej połowy XVII wieku.
Stanisław SaS Tarnowski mówi, że z Klimontowem związanych jest kilka legend, jedna z nich dotyczy Jerzego Ossolińskiego, kanclerza wielkiego koronnego, syna Jana Zbigniewa Ossolińskiego.
– Opowiadało się, że Jerzy szedł na linie z kościoła świętego Józefa do klasztoru, a jego ojciec przeciął linę. W efekcie kanclerz spadł i zabił się, a na pamiątkę w miejscu upadku powstała na kolumnie figura Matki Bożej Klasztornej. Prawda jest taka, że Jerzy kontynuował dzieło ojca. Najpierw postawiono kościół, dopiero później klasztor – mówi.
Ciekawa historia wiąże się z cudownym obrazem Matki Bożej Różańcowej z XIII wieku, który przywiózł Jan Zbigniew Ossoliński z wyprawy moskiewskiej. Przewodnik powołuje się na opis profesora ks. Wawrzyńca Kuklińskiego, który podawał, że w czasach Księstwa Warszawskiego klasztor zamieniono w szpital, bo wybuchła epidemia tyfusu.
– Jeden z oficerów austriackich w sali, gdzie znajdował się obraz, prosił o łaskę i modlił się, bo nie chciał trafić do sali epidemicznej – opowiada Stanisław Sas Tarnowski.
Modlitwa została wysłuchana, oficer w jednej chwili poczuł się lepiej, a lekarz uznał, że jest całkowicie zdrowy.
Przewodnik podkreśla, że obraz ten był przez wiele lat uznawany za jeden z najważniejszych w Polsce, obok obrazu jasnogórskiego. Dziś w Klimontowie znajduje się tylko kopia obrazu, oryginał zaś trafił do Sandomierzu.
Stanisław Sas Tarnowski zachęca także do obejrzenia rzeźby Jezusa, którą jak głoszą historie, Jadwiga Kaliska, żona Władysława I Łokietka, jako młoda dziewczyna podarowała Jaśkowi Toporoczykowi, mieszkańcowi Ossolina.