Osoby będące pod wpływem alkoholu były zmorą sylwestrowej nocy. Utrudniali oni pracę personelowi Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Nie brakowało też kierowców, którzy zdecydowali się prowadzić auto na „podwójnym gazie”.
Jak poinformował dyżurny Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach, noc minęła spokojnie. Wprawdzie strażacy 18 razy wyjeżdżali do różnego rodzaju zdarzeń, ale w większości były one bez związku z sylwestrową zabawą. Tylko w dwóch przypadkach musieli interweniować po tym, jak użyte zostały materiały pirotechniczne. Od petard zapaliły się tuje w Starachowicach i Mójczy.
Aspirant Artur Majchrzak z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji wyjaśnił, że także dla świętokrzyskich policjantów sylwestrowa noc, choć pracowita, bo byli obecni wszędzie tam, gdzie „pod chmurką” witano Nowy Rok, przebiegała bez poważniejszych zdarzeń.
– Zdarzały się drobne incydenty z osobami nietrzeźwymi, czy to popełniającymi wykroczenia, czy zakłócającymi porządek – wyjaśnił.
Stróże prawa byli obecni także na drogach. Kontrolując kierowców w ostatni dzień 2019 roku i w noworoczną noc, natrafili na cztery osoby, które prowadziły na tak zwanym „podwójnym gazie”.
Niestety ta noc nie była spokojna dla personelu Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przy ulicy Grunwaldzkiej w Kielcach. Jak powiedział Piotr Sokołowski, lekarz dyżurny kieleckiego SOR-u dyżury sylwestrowe i noworoczne są najcięższymi.
– Obsługujemy pacjentów w ciężkim stanie. Wczoraj była reanimacja i zgon na SOR-ze, a oprócz tego, dodatkowo mamy pacjentów pod wpływem alkoholu. To po północy, kiedy na oddział trafia bardzo dużo pijanych osób z urazami kończyn, głowy, powstałymi w wyniku odpalania petard, czy upadkami. Obecnie mamy 6-7 osób, które są jeszcze pod wpływem alkoholu z urazami lub po bardzo głębokim spożyciu alkoholu – mówił po godzinie 8.00 lekarz.
Nie brakowało sytuacji, w których do pobudzonych i agresywnych pacjentów będących pod wpływem alkoholu była wzywana policja.