W stadninie koni w Michałowie zwierzęta też świętują. Konie mają swoją własną choinkę, pracownicy dzielą się z nimi opłatkiem, zwierzętom grozi także świąteczne przejedzenie.
W Wigilię zwierzęta nie mówiły co prawda ludzkim głosem, ale Mariusz Liśkiewicz, główny specjalista ds. treningu i przygotowania koni zapewnia, że można je zrozumieć przez 365 dni w roku.
– Nawet jeśli one nie wydają głosu dla nas zrozumiałego, ludzkiego, to słyszymy różne inne dźwięki. Ważne jest również ich zachowanie, ich stan podniecenia, zdenerwowania, wyciszenia. Wieloletni pracownicy stadniny potrafią takie znaki odczytać i to jest forma naszego porozumienia z końmi – zaznacza.
Jak dodaje Mariusz Liśkiewicz, w stadninie w Michałowie tradycję świąteczne obejmują zwierzęta. Pracownicy symbolicznie dzielą się z nimi opłatkiem. Koniom dziękują za ciężką pracę, krowom za mleko.
W stadninie w Michałowie jest około 400 zwierząt. Monika Słowik, prezes stadniny koni w Michałowie twierdzi, że zwierzęta widzą, że w święta darzy się je szczególną uwagą.
– To my tworzymy świąteczną atmosferę po to, aby zwierzęta też się czuły ważne i potrzebne. Nikt z nas nie ma oczywiście nadziei na to, że przemówią do nas ludzkim głosem, ale i tak musimy się starać się je rozumieć, wyczuć, zobaczyć czego naprawdę sobie życzą – dodaje Monika Słowik.
W niektórych miejscach naszego kraju z dziada pradziada przekazywana jest legenda. W Wigilię przez ciała czworonogów przemawiają dusze zmarłych. Jednak trzeba pamiętać o jednej, ważnej rzeczy. Pod żadnym pozorem nie możemy ich podsłuchiwać.
„Żył kiedyś parobek, który nie opiekował się końmi. Głodził je, bił i zaniedbywał. Gdy nadeszła Wigilia, parobek usłyszał, że właśnie wtedy zwierzęta mówią ludzkim głosem i postanowił je podsłuchać. Schował się w stajni i czekał na północ. Gdy wybiła, usłyszał taką oto rozmowę koni:– Wiesz, co będziemy jutro robić? – zapytał Siwek. – Oczywiście. Będziemy jechać po deski na trumnę dla parobka – odpowiedział Kasztanek, po czym z całej siły kopnął parobka.Ten wskutek uderzenia zmarł. O świcie znaleźli go inni mieszkańcy wsi, którzy idąc nocą na pasterkę, zarzekali się, że słyszeli jakieś głosy dochodzące właśnie stamtąd…”