Jedni wolą sztuczną, inni naturalną. Wszyscy jednak nie wyobrażają sobie bez niej świąt Bożego Narodzenia. Tymczasem choinka na świętokrzyskiej wsi pojawiła się zupełnie niedawno.
Kiedyś jedyną ozdobą świątecznego domu były gałązki świerka, rzadziej jodły. Zawsze musiała to być część drzewa iglastego, bo ono symbolizowało trwałość życia, niezmienność, odporność na przemijanie. Wielkość tej naturalnej ozdoby zmieniała się.
Jak wyjaśnia Ewa Wielgus, specjalista do spraw edukacji Muzeum Wsi Kieleckiej, później pojawiła się podłaźniczka.
– Był to wierzchołek świerka czy jodły, wieszany czubkiem do dołu. Przystrajano ją ozdobami wykonanymi ze słomy i bibuły. Te dekoracje najczęściej wykonywały dzieci w okresie adwentu, natomiast najważniejszym elementem był świat, czyli ozdoba wykonana z opłatka – wyjaśnia.
Oczywiście na podłaźniczce wieszano orzechy i jabłka. Jabłka miały na przykład zapewnić zdrowie i chronić przed chorobami, a ich czerwony kolor miał chronić od uroku.
Choinka pojawiła się niedawno. Pochodzący z Niemiec zwyczaj stawiania i ubierania drzewka, najpierw trafił do mieszczan i domów szlacheckich, a na kieleckie wsie zawędrował w okresie międzywojennym XX wieku. Jak mówi Ewa Wielgus, wyparła podłaźniczkę.
– Jej miejsce zajęła bardziej okazała choinka, która była dekorowana w Wigilię, a nie tak jak dzisiaj, dużo wcześniej – dodaje.
Co ciekawe dawniej dzieci nie znajdowały prezentów pod choinką. Upominki otrzymywały tylko z okazji 6 grudnia, czyli Świętego Mikołaja. W Wigilię podarunkiem były życzenia wypowiadane podczas dzielenia się opłatkiem.
Boże Narodzenie w polskiej tradycji to dzień niezwykle uroczysty. Zgodnie z dawnym zwyczajem, tego dnia nic nie wolno było robić.
Jak mówi Ewa Wielgus, był to dzień przeznaczony dla rodziny. Nie składano wizyt, natomiast obowiązkiem każdego domownika był udział w świątecznej mszy. Obowiązywało też wiele zakazów.
– W ten dzień nie należało wykonywać żadnych czynności: sprzątać, rąbać drewna, słać łóżka, a nawet gotować. Jedzono potrawy, które przygotowano wcześniej, przed Wigilią, a także te, które zostały z wieczerzy wigilijnej – wyjaśnia.
W zależności od części regionu potrawy nieco się różniły, ale łączyło je jedno były odświętne.
– W pierwszy dzień świąt już nie obowiązywał post, więc można było spożywać potrawy mięsne. To, co znalazło się na stole, zależało od zamożności gospodarza, ale czyniono starania, by było lepsze niż na co dzień, bardziej wystawne – dodaje Ewa Wielgus.
Na stołach pojawiały się między innymi mięso wołowe, pierogi, kapusta z grochem, czy placek drożdżowy.