Tarnowski magistrat i Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna przegrały proces o zadośćuczynienie z rodziną kobiety, która 7 lat pracowała w budynku pokrytym azbestem i zmarła na raka płuc. Chodzi o dawną siedzibę poradni i Straży Miejskiej przy ulicy Nadbrzeżnej Dolnej, która została zburzona niemal dekadę po śmierci Jolanty Knapik. Magistrat i poradnia mają wypłacić rodzinie kobiety 220 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest jednak nieprawomocny.
Proces trwał przez 4 lata, bo do jego rozstrzygnięcia potrzebnych był szereg opinii biegłych, zarówno z zakresu medycyny i technologii budowlanej.
– W szczególności biegli z Collegium Medicum potwierdzili, że ten rodzaj nowotworu – międzybłoniaka opłuconej, na jaki zachorowała poszkodowana – jest związany z występowaniem pyłu azbestowego. Stwierdzono, że poszkodowana pracując przez wiele lat w budynku pokrytym płytami azbestowymi, była narażona na jego oddziaływanie i stwarzało to podwyższone ryzyko zachorowania na taką chorobę – mówi rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnowie ds. cywilnych, Irena Choma-Piotrowska.
Jak dodaje, kluczową sprawą było jednak to, że Urząd Miasta Tarnowa, do którego należał budynek przy ulicy Nadbrzeżnej Dolnej „zaniechał niezbędnych działań polegających na remoncie tego budynku”.
Choma-Piotrowska wyjaśnia, że w protokołach kontroli budynku z lat dwutysięcznych stwierdzono, że stan techniczny budynku jest zły.
– Stwierdzono, że te płyty azbestowe ulegają uszkodzeniu, rozwarstwieniu, łuszczeniu się. To powoduje możliwość uwalniania się tego azbestu do powietrza, co jest rzeczywiście dużym zagrożeniem – dodaje.
Jak podkreśla sąd powołując się na biegłych z Instytutu Techniki Budowlanej, były możliwości techniczne, żeby wyeliminować lub zminimalizować zagrożenie.
– Sąd ustalił, że nie było remontów, które powinny być przeprowadzone. Już w latach dwutysięcznych było powszechnie wiadomo, że pył azbestowy jest czynnikiem, który może powodować i zwiększać ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe. Taką elewację należało usunąć i podjąć działania. Zwłaszcza, że były wnioski w tym zakresie. Także była podstawa do przyjęcia, że zaniechano działań, które powinny być podjęte – podkreśla sędzia Choma-Piotrowska.
Z kolei Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, jako pracodawca Jolanty Knapik, miała jej zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy, takich które nie stwarzałyby dla pracowników tak daleko idących zagrożeń.
Ryszard Knapik podkreśla w rozmowie z Radiem Kraków, że obserwował jak pewnego razu w lecie pracownicy w maskach zrzucali płyty azbestowe z dachu na tył budynku.
– Okna były otwarte na zewnątrz, szalały przeciągi z pyłem azbestowym. Jeżeli na zewnątrz było 20 stopni Celsjusza, w środku było 30 – opowiada.
Mąż zmarłej Jolanty Knapik podkreśla, że z jego informacji wynika, że o remoncie budynku przy Nadbrzeżnej Dolnej zdecydowano już w 1992 roku. Podczas gdy „azbestową bombę ekologiczną w centrum Tarnowa” rozebrano dopiero na początku 2017 roku, po kilku latach poszukiwania nowego miejsca dla Strażników Miejskich. W tym samym miejscu postawiono nową siedzibę tej formacji.
– Ile lat upłynęło. Ile narażano dzieci, które przychodziły na badania do poradni z różnych szkół? To była ruina. Dziwie się, że nikt tego nie widział – mówi.
Podczas procesu cywilnego mąż i córka Jolanty Knapik domagali się od Urzędu Miasta Tarnowa oraz Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej 500 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd zasądził im w sumie 220 tys. zł razem z odsetkami, a także m.in. zwrot kosztów leczenia.
– To jest jakieś zadośćuczynienie za stratę żony, której nic nam nie powetuje. Córka zawsze ubierała choinkę z matką, teraz robi to z koleżanką. Nie ma jej w naszym przekonaniu przez azbest, którym wybita była cała poraniona i jesteśmy przekonani, że azbest był powodem jej śmierci – przekonuje w rozmowie z Radiem Kraków Ryszard Knapik.
Wyrok jest nieprawomocny. Urząd Miasta Tarnowa go nie komentuje do momentu otrzymania pisemnego uzasadnienia. Wtedy magistrat zdecyduje, czy będzie się od niego odwoływał. Miasto podkreśla jedynie, że nie ma informacji o innych osobach, które miałyby zachorować z powodu pracy w budynku przy ulicy Nadbrzeżnej Dolnej.