Gdy nie dawał oznak życia, schowali jego ciało do walizki. Potem wyjechali na Mazowsze. Nie zamierzali już wracać w rodzinne strony. To się jednak nie udało. Wrócili tu z powrotem… z kajdankami na rękach.
Mariola i Damian byli parą. 30 września 2018 roku spotkali się ze swoim znajomym Wojtkiem w domu w Grzybowej Górze. Pili alkohol. Mariola położyła się na łóżku w kuchni, chciała odpocząć. W tym czasie Damian poszedł nakarmić psy. Kiedy wrócił zobaczył, że obok jej wersalki stoi niekompletnie ubrany znajomy. Jak wynika z relacji pary, Rafał próbował odbyć stosunek seksualny wbrew woli kobiety.
Damian wpadł w szał i wściekłość. Według jego relacji, trzy razy uderzył w twarz znajomego, po czym wyrzucił go z domu. Myślał, że ten poszedł do siebie, w związku z czym para położyła się spać. Po tym jak się obudzili, w gangu zobaczyli Rafała, który leżał na ziemi. Mężczyzna nie dawał już oznak życia. Wciągnęli go do innego pomieszczenia i zostawili.
Wyprowadzili się do domu rodzinnego Damiana w Skarżysku-Kamiennej. Wracali jednak do Grzybowej Góry i zastanawiali się co zrobić z zwłokami znajomego. Wówczas pojawił się pomysł, aby spakować jego ciało do walizki. W tym celu zakupili worki i specjalną taśmę. Sprzedawca ze sklepu wspominał, że kupował ją tylko Damian, bez Marioli. – Szukał mocnej taśmy. Dałem mu taką za 9,50 zł – mówił w sądzie.
Kiedy para włożyła ciało do walizki, okazało się, że nie da się jej zasunąć. Wówczas zostawili pakunek w domu i wyjechali na Mazowsze. Nie zamierzali jednak wracać w rodzinne strony. Ich plany popsuli jednak śledczy, którzy zajęli się tą sprawą.
Najpierw, na początku października do policjantów zgłosiła się mieszkanka Skarżyska Kościelnego, która twierdziła, że od kilku dni na własną rękę szuka brata i nigdzie nie może go odnaleźć. Zasugerowała, że może on znajdować się u znajomych, u których wcześniej był widywany. Funkcjonariusze pojechali do Grzybowej Góry i odnaleźli wskazany dom. Jego właścicielką była Mariola Sz. Kiedy weszli do jednego z pomieszczeń znaleźli zwłoki 40-letniego Rafała.
Sprawą zajęła się prokuratura. Po pewnym czasie śledczy zatrzymali Mariolę i Damiana. Oskarżyli mężczyznę o zabójstwo, a jego partnerkę o zacieranie śladów przestępstwa. Obojgu przedstawiono zarzut znieważenia zwłok.
Sprawa po kilku miesiącach trafiła do Sądu Okręgowego w Kielcach. Na temat denata wypowiadał się między innymi Grzegorz Lembas, biegły z zakresu medycyny sądowej. Specjalista stwierdził, że obrażenia u pokrzywdzonego mogły powstać po kilku uderzeniach zadanych pięścią i nogą w okolice głowy. Jak dodał, do zgonu mężczyzny mogło dojść kilka godzin po pobiciu. Stwierdził, że gdyby wcześniej została udzielona pomoc lekarska, to niewykluczone, że pokrzywdzony by przeżył.
W sprawie zeznawał także świadek Tomasz B., który w dniu kiedy doszło do zdarzenia przyszedł na posesję Marioli. Do jego wypowiedzi w mowach końcowych odniosła się prokurator Joanna Krzyściak. „Świadek widział jak Damian bije nieznanego mu mężczyznę, który jest zakrwawiony. Później nie dawał już oznak życia, a Damian miał go nadal bić pięściami po głowie i kopać”. Jak dodała, te zeznania są zgodne z opinią biegłego medyka. Prokurator Joanna Krzyściak domaga się dla oskarżonego kary 25 lat pozbawienia wolności, a dla Marioli Sz. 1 roku i 6 miesięcy więzienia. Przypomniała, że oboje byli już karani.
Z kolei obrońca Damiana M. Maciej Kabziński stwierdził, że motywem działania jego klienta była obrona partnerki. – Mój klient był z pewnością wzburzony. Wnoszę, aby sąd rozważył, czy musi on podlegać karze – dodał mecenas.
Mecenas Radosław Krakowiak, obrońca Marioli Sz. wniósł o to, aby sąd odstąpił od wymierzenia kary za zarzut związany z zacieraniem śladów. Chce także, aby sąd uniewinnił oskarżoną od drugiego czynu. Przypomniał, że kobieta jest matką czwórki dzieci. – Co czuła w dniu zdarzenia? Przede wszystkim strach o to, że już nigdy nie odzyska dzieci – przekonywał.
Wyrok w tej sprawie zapadnie 19 grudnia.