Tony niebezpiecznych odpadów wciąż zalegają na prywatnym składowisku przy ulicy Nowowiejskiej w Pińczowie. Koszt utylizacji tego składowiska to około 5 mln zł. Ten obowiązek spoczywa na starostwie, jednak nie ma ono takich pieniędzy.
Sprawa o możliwości popełnienia przestępstwa przez spółkę od dłuższego czasu toczy się również w prokuraturze. Zezwolenie na składowanie odpadów w Pińczowie starostwo wydało w 2017 roku. Nie dotyczyło to jednak substancji niebezpiecznych.
Małgorzata Adamczyk ze Starostwa Powiatowego w Pińczowie przypomina, że w ubiegłym roku przedsiębiorca sprowadził do miasta tony niebezpiecznych odpadów w postaci chemikaliów, takich jak rozpuszczalniki, farby, lakiery, oleje hydrauliczne oraz inne odpady niewiadomego pochodzenia. Pracownicy zawiadomili m.in. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
Jak dodaje Małgorzata Adamczyk, przeprowadzona kontrola na przełomie 2018/2019 roku wykazała, że w hali magazynowej znajduje się około 200 mauzerów tysięcznolitrowych, 200 beczek oraz 5 tys. 500 metrów sześciennych tekstyliów tzw. zbelowanych, ale i pozostawionych luzem.
– Próbowaliśmy pobrać próbki tych odpadów, jednak bezskutecznie. Dostęp do mauzerów jest utrudniony. Nie mamy też żadnego kontaktu z przedsiębiorcą – dodaje.
Jak czytamy w uzasadnieniu pokontrolnym Świętokrzyskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska „…w wyniku kontroli stwierdzono, że część pojemników była nieszczelna tj. powodowała wycieki niezidentyfikowanych odpadów na podłoże. Odpady magazynowe są gromadzone w sposób nieselektywny i nieoznakowany. Teren jest niezabezpieczony przed wstępem osób postronnych. Stwarza to zagrożenie dla ludzi jak i środowiska…”.
Inspektorat wymierzył karę pieniężną za zbieranie odpadów bez zezwolenia. Nałożone zostały także mandaty karne. Kontrole przeprowadzane były także przy udziale miejscowej Straży Pożarnej, Policji czy sanepidu. Stwierdzono nieprawidłowości m.in. ze składowaniem odpadów w większej ilości.
Jak dodaje Małgorzata Adamczyk, zezwolenie na składowanie odpadów zostało cofnięte, jednak wszelkie zawiadomienia, wezwania, cała korespondencja wraca.
– Postępowanie egzekucyjne zostało wszczęte. Nie daje ono żadnych rezultatów. Firma jest nieściągalna. My jako powiat jesteśmy zobowiązani ustawą o postępowaniu egzekucyjnym do utylizacji odpadów. Musimy to zrobić ze swoich środków – podkreśla.
Samorządowcy wystąpili o dofinansowanie do premiera, ministra środowiska, Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, wojewody, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Póki co, na pomoc z zewnątrz starostwo nie może liczyć. Jedynym proponowanym rozwiązaniem jest wzięcie pożyczki z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Z pożyczką też jest problem. Ustawa o egzekucji koliduje z innymi ustawami np. ustawy o samorządzie powiatowym czy tzw. odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych. Ponieważ to teren prywatny, a nie należący do spółki państwa.
Obecnie wszystkie odpady znajdują się na placu i w żaden sposób nie są zabezpieczone. Może to stanowić potencjalne zagrożenie dla środowiska. Zbiorniki przeciekają, sytuacja może stać się wkrótce bardzo poważna.
Nieoficjalnie mówi się, że składowisko w Pińczowie łączy się z tymi ujawnionymi w ubiegłym roku w Nowinach, Kielcach i Stąporkowie.