Akt ślubu małżeństwa rodziców i zdjęcie brata – to nowe, nieznane do tej pory dokumenty, które uzupełniają biografię Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Życiorys pisarza wciąż kryje wiele niewyjaśnionych faktów.
Doktor Irena Furnal, badaczka życia i twórczości autora „Innego świata” przez wiele lat związana z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego przyznaje, że praca nad biografią pisarza szybko się nie zakończy.
– Ciągle jest mnóstwo białych plam, rzeczy wymagających wyjaśniania, a które trudno wyjaśnić, ponieważ dokumentów pisanych jest mało, są trudno dostępne, a z rodziny żyjącej w Polsce już nikogo nie ma. Od czasu do czasu zdarzają się takie odkrycia, które rzucają nowe światło, zwłaszcza na niewyjaśnione sprawy rodzinne, czyli na biografię z czasów, kiedy Gustaw mieszkał w Polsce – wyjaśnia.
Niedawno, dzięki kontaktom kieleckiego historyka Pawła Grzesika z Żydowskim Instytutem Historycznym i z pracującą w nim Anną Przybyszewską, światło dzienne ujrzały nieznane dokumenty. Trafiły one między innymi do doktor Ireny Furnal. Jeden z nich to akt ślubu rodziców Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Dzięki niemu można spróbować wyjaśnić nieścisłości w metryce urodzenia pisarza.
– Metryka mówi, że urodził się w Skrzelczycach. Jest to wieś pod Kielcami, gdzie jego ojciec miał dość duży majątek ziemski. Tymczasem sam pisarz uparcie twierdził, że urodził się w Kielcach. Jak pogodzić te dwie informacje? To jest trudne – przyznaje doktor Irena Furnal.
Za urodzinami w Skrzelczycach zdaje się przemawiać fakt, że w Skrzelczycach żyją starsi ludzie, powołujący się na wspomnienia swoich matek, a nawet babek, które służyły u Herlingów-Grudzińskich i opowiadały o radości, jaka zapanowała, gdy narodził się Gustaw.
Badaczka zbija jednak ten argument.
– To wcale nie znaczy, że urodził się w Skrzelczycach, tylko wiadomość o tym mogła do ojca dotrzeć – wyjaśnia i tłumaczy kontekst historyczny: – To były czasy, kiedy rodziny żyły w szczególny sposób: ojciec zarabiał gdzieś w świecie, a ze względu na potrzeby nauki szkolnej, matka z dziećmi zazwyczaj mieszkała w mieście. I tak było właśnie z panią Dorotą Herling-Grudzińską. Starsze rodzeństwo Gustawa uczęszczało wtedy do gimnazjów, więc trudno przypuszczać, że wyprowadziła się na wieś, a dzieci zostawiła w mieście.
Jak zaznacza doktor Irena Furnal, metryka jako dokument, także budzi wątpliwości, przede wszystkim dlatego, że ojciec jej nie podpisał.
– Sekretarz gminy, którym był dziadek reportażysty Ryszarda Kapuścińskiego, odnotował „niepiśmienny”. Trudno w to uwierzyć, ponieważ Józef Herling-Grudziński był człowiekiem bardzo zamożnym i w jego klasie społecznej nie spotykało się analfabetów. Nie mówiąc o tym, że cała rodzina była pochodzenia żydowskiego, a chłopcy żydowscy od 3 roku życia, wszyscy, bez wyjątku, uczyli się pisać i czytać po hebrajsku. W wielu dokumentach XIX-wiecznych spotyka się podpisy alfabetem hebrajskim, więc ostatecznie, gdyby nie znał łacińskiego alfabetu, mógł w ten sposób się podpisać – zauważa.
I tu akt ślubu rodziców Gustawa Herlinga-Grudzińskiego rozwiewa niejasności.
– Ten akt jest ciekawy, bo został podpisany przez ojca Gustawa. Ten rzekomo niepiśmienny w metryce syna, kilkanaście lat wcześniej podpisał się i to takim sprawnym charakterem pisma, świadczącym o tym, że często używał pióra. W dodatku akt ślubu sporządzony jest w języku rosyjskim i pisany cyrylicą, bo były to czasy zaborów, natomiast Józef Jakub Herling-Grudziński i już jego żona, podpisują się używając już alfabetu łacińskiego, co dodatkowo świadczy o polonizacji rodziny – wyjaśnia.
Rodzi się więc pytanie, dlaczego kilkanaście lat później przedstawił się sekretarzowi gminy jako człowiek niepiśmienny?
– Trudno powiedzieć, ale może właśnie dlatego, że syn nie urodził się w Skrzelczycach i nie chciał poświadczyć nieprawdy – tłumaczy badaczka.
Drugi ważny odnaleziony dokument to zdjęcie, na którym widnieje brat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Maurycy, w mundurze. Jak zaznacza doktor Irena Furnal, nawiązuje ono do rodzinnego patriotyzmu, który pisarz często akcentował.
– Gustaw Herling-Grudziński niezbyt chętnie mówił o żydowskim pochodzeniu, a jeżeli mówił, to zawsze podkreślał, że rodzina była bardzo patriotyczna i spolonizowana. Jako dowód koronny przytaczał udział dziadka, czy pradziadka, nie był tego pewien, w powstaniu styczniowym. Do tej pory nie udało się znaleźć dokumentów, które by to potwierdzały, ale jest to prawdopodobne.
Drugim takim rodzinnym wydarzeniem, które miało poświadczać ten patriotyzm, był udział starszego brata, Maurycego, w wojnie polsko-bolszewickiej. I o tym niewielu badaczy wspomina. Właściwie tylko profesor Kudelski z Lublina, nagrywając wywiad z pisarzem, zanotował wypowiedź, w której Gustaw Herling mówi o tym, że bohaterem jego młodości był starszy brat z tego właśnie powodu, że jako ochotnik wstąpił do armii polskiej. Maurycy miał wówczas 17 lat, Gustaw niewiele ponad rok – zauważa.
Doktor Irena Furnal przypomina przy okazji o mało znanym fakcie z historii Kielc.
– W Kielcach niewiele się o tym mówi i wie, że wszystkie klasy gimnazjum Jana Śniadeckiego, bo do tego gimnazjum Maurycy uczęszczał, zgłosiły się na ochotnika w lipcu 1920 roku i przebywali na froncie do połowy października 1920, czyli do końca kampanii – podkreśla.