„Ludzkie przypadki” – tak brzmiał temat bloku konkursowego, który otworzył drugi dzień 25. Festiwalu Form Dokumentalnych NURT 2019. Znalazły się w nim trzy ciekawe dokumenty, z których każdy opowiadał historie konkretnych osób. Pokaz zakończyła rozmowa z twórcami obrazów.
Pierwszy z filmów, zatytułowany „Przypadek Johanny Langefeld”, przedstawiał niezwykłą historię komendantki obozu w Ravensbrück. Jak wyjaśnia jeden z twórców obrazu, Władysław Jurków, kiedy esesmanka oczekiwała na proces w polskim więzieniu na Montelupich w Krakowie, w ucieczce pomogły jej byłe więźniarki z Ravensbrück.
– Historia wydała się na tyle nieprawdopodobna, że postanowiłem sprawdzić, czy to rzeczywiście tak było i od tego zaczęliśmy pracę nad filmem. W miarę, jak ta historia rozwijała się, dowiadywaliśmy się coraz więcej, pojawiało się coraz więcej faktów i tak to rozwinęło się w cały film, zdecydowało o jego dramaturgii, długości - wyjaśnia.
Film trwa 91 minut, a prace nad nim zajęły prawie pięć lat.
Władysław Jurków tłumaczy, że w czasie realizacji, przybywało powodów, dla których chciał stworzyć ten film.
– Chcieliśmy wyjaśnić tę historię, stąd przeprowadziliśmy pewne śledztwo i taką formę ma ten film, ale w miarę, jak dowiadywaliśmy się coraz więcej, okazywało się, że jest wiele wątków ważnych, o których warto powiedzieć. Chociażby sama sprawa obozu koncentracyjnego Ravensbrück, mniej znanego. Chcieliśmy coś więcej o nim powiedzieć, o tym kim były polskie więźniarki, dlaczego znalazły się w obozie. Kiedy poznaliśmy te panie, nasze rozmówczynie, a były to osoby już powyżej 90. roku życia, zachwyciliśmy się nimi. Trudno się było nimi nie zachwycić, bo to wspaniałe osoby, z bohaterską, szlachetną przeszłością i chcieliśmy te osoby pokazać. Ale jest też tło, II wojna światowa, III Rzesza, sytuacja kobiet w III Rzeszy, wiele, wiele pytań, które się pojawiały i mam nadzieję, że udało nam się na niektóre z nich odpowiedzieć – mówi reżyser.
Powstała wielopłaszczyznowa opowieść o okrucieństwie, przebaczeniu, relacjach międzyludzkich, o życiu z poczuciem winy, o tym do czego zdolny jest człowiek w skrajnych sytuacjach.
Drugi dokument stanowił rekonstrukcję poszukiwania Tereski – „pięknej, nieznanej dziewczynki” ze słynnego zdjęcia. Natomiast pierwszy pokaz zakończyła historia sędziwego, polskiego kombatanta, opowiedziana przez Krzysztofa Dziewięckiego i Przemysława Predygiera. Jak wspominają twórcy filmu: „Sto lat dla Polski – historia Mieczysława Rosoła”, początkowo miał być to tylko zapis wypowiedzi świadka wojennych wydarzeń, jednego z najstarszych, żyjących partyzantów AK w Świętokrzyskiem. Powstał dokument, rozbudowany o wypowiedzi innych osób.
Jak mówią autorzy praca jeszcze nie zakończyła się. Będzie epilog, które napisze samo życie.
– Ten film będzie dokończony. Pan Mieczysław w ostatnich sekundach filmu napomniał, jak chce, żeby wyglądał jego pogrzeb i my też tam będziemy, to jest nasz obowiązek, żeby w tym dniu być tam z kamerą. Pan Mieczysław sam ufundował flagę Polski, którą umieszczał na trumnach swoich kolegów, za każdym razem, gdy kolejny z nich umierał. Teraz ta flaga czeka na niego – mówią.
Prezentację filmów zakończyła rozmowa z ich twórcami. Wśród poruszanych zagadnień pojawiła się potrzeba dokumentowania wypowiedzi świadków historii. Apel o to wystosował Przemysław Predygier, dyrektor kieleckiego oddziału Telewizji Polskiej.
– Od wielu lat pukam do gabinetów, w różnych biurach i postuluję, żeby powstało stowarzyszenie, fundacja, która zajmuje się właśnie nagrywaniem tych historii. Skoro nie ma tej fundacji, to my musimy przejąć to zadanie, wziąć telefon z aparatem czy dyktafon i sami nagrać – powiedział.
Dziś pokazy konkursowe potrwają do godziny 21.30. Ostatni blok będzie dotyczył ekologii i środowiska.
Kolejny dzień z formami dokumentalnymi w środę. Zaplanowano trzy ostatnie bloki konkursowe, natomiast zwieńczeniem dnia będzie wieczór jubileuszowy, łączący 25-lecie NURT-u oraz 75. urodziny jego twórcy, Krzysztofa Miklaszewskiego.