Twierdzi, że mąż chciał ją zgwałcić, więc się broniła. Złapała nóż, a on sam się do niego nadział. Czy sąd da wiarę wersji 28-letniej Anity W.?
W piątek w Sądzie Okręgowym w Kielcach rozpoczął się proces mieszkanki Ostrowca Świętokrzyskiego, oskarżonej o zabójstwo męża. Kobieta ma wykształcenie gimnazjalne, nie ma zawodu. Ma dwoje dzieci – 6-letnią córkę i 9-letniego syna. Z formalnego punktu widzenia jest wdową. W związku małżeńskim z Łukaszem była od 8 lat, jednak jak twierdzi, od pewnego czasu w ich wspólnym życiu nie układało się dobrze. Ona wyjechała do pracy w pralni w Holandii i planowała przyszłość z innym mężczyzną. Kilka tygodni przez zbrodnią nawet się z nim zaręczyła. Jej mąż nie mógł się z tym pogodzić.
W lutym wróciła do Polski. W jednym z mieszkań na osiedlu Stawki w Ostrowcu Świętokrzyskim spędzała czas ze swoimi dziećmi i mężem. W pewnym momencie dorośli zaczęli się kłócić. „O wszystko” – stwierdziła w śledztwie. – Zaczęło się od tego, że nie chciałam do niego wrócić. Powiedział, że i tak jestem jego „własnością” na papierze i że chce się ze mną kochać. Siedział na łóżku, kiedy przechodziłam złapał mnie i zaczął obmacywać – mówiła. Kobieta odepchnęła i uderzyła mężczyznę w twarz. – Wstał do mnie. Złapałam nóż, który leżał na stole obok łóżka. Wcześniej były robione nim kanapki. Ostrze skierowałam w stronę Łukasza. On sam się do mnie zbliżył i nasunął się na ten nóż – przekonywała w śledztwie.
Kiedy nóż wbił się w klatkę piersiową, mężczyzna upadł. Wszędzie była krew. – Poprosiłam dzieci, aby wyszły do innego pokoju. Zaczęłam krzyczeć. Próbowałam go ratować. Zadzwoniłam do mamy, a potem na numer alarmowy 112. Pani powiedziała, aby uciskać ranę i przyłożyć coś zimnego. Wyjęłam z lodówki mięso i mu przyłożyłam – relacjonowała.
Po tym Anita umyła nóż w kuchni i odłożyła. W między czasie ułożyła historię, że Łukasza zaatakował kolega. – Bałam się powiedzieć, że chciał mnie zgwałcić. Żadna normalna dziewczyna by tego nie powiedziała. Jestem bardzo tchórzliwym człowiekiem – tłumaczyła w śledztwie.
Anita W. stwierdziła także, że wcześniej nieraz była wyzywana i poniżania przez mężczyznę. – Już miałam tego dosyć. Nic mu nie zrobiłam, aby mnie tak traktował. Nikt mi nie chciał pomóc, a to był nieszczęśliwy wypadek – dodała.
Zeznania w tej sprawie złożył też ojciec pokrzywdzonego. – Około godziny 15.00 zadzwoniła do mnie Anita. Powiedziała, że Łukasz pokłócił się z kolegą i pchnął go nożem. Z początku nie zrozumiałem, kto kogo dźgnął. Dopytywałem, co się komu stało. Powiedziałem, żeby szybko dzwoniła na pogotowie. Ubrałem się i po kilku minutach byłem u nich w domu. Wtedy zobaczyłem syna leżącego na wersalce. Anita klękała przy szafkach i panicznie płakała. Chyba zrozumiała, co zrobiła – ocenił teść oskarżonej. Lekarz stwierdził, że Łukasz nie żyje.
Wspominał, że na początku w małżeństwie syna dobrze się układało. Potem było coraz gorzej. – Anita nie zajmowała się dziećmi, ani domem. Nawet nie gotowała. Tylko ona się liczyła – powiedział. Jak dodał, w zeszłym roku jego syn złożył wniosek o separację. – Później chciał to zamienić na rozwód. Ona nie interesowała się niczym. Zabrała się i wyjechała. Zostawiła syna z dziećmi. On musiał zrezygnować z pracy, ponieważ musiał opiekować się pociechami. My z żoną pracujemy – dodał.