Korniki atakują świętokrzyskie lasy. W ciągu dwóch lat wycięto z ich powodu w regionie 70 tys. metrów sześciennych lasów. Największe szkody odnotowano na południu województwa.
Najtrudniejsza sytuacja jest w Nadleśnictwie Ostrowiec Świętokrzyski, gdzie wycięto 22 tysiące metrów sześciennych lasu i w Staszowie – tu wycięto 13 tysięcy metrów leśnych obszarów.
– Tu atakuje zwłaszcza kornik ostrozębny – informuje Edyta Nowicka, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu.
W pozostałych nadleśnictwach korniki atakują mniejsze ilości drzew. Od początku roku w Nadleśnictwie Kielce wycięto z powodu korników ponad 5 tysięcy metrów sześciennych drewna. To 5 procent rocznego pozyskania drewna.
– W innych regionach Polski jest gorzej, ale skala problemu i tak jest duża – zaznacza Roman Wróblewski, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Kielce.
– Problemem jest notoryczna susza. Systematycznie zmniejszający się poziom wody gruntowej powoduje osłabienie drzew. Potem łatwo poddają się takim szkodnikom, jak korniki – tłumaczy.
Nadleśniczy dodaje, że kielczanie z pewnością zauważają rude czubki sosen, czy rude wierzchołki jodeł.
To zwykle objawy zainfekowania drzew przez korniki. Aby się pozbyć szkodników i nie doprowadzić do rozszerzenia infekcji, drzewa trzeba wyciąć.
– Musimy je natychmiast wywozić z lasu – informuje Roman Wróblewski.
Dodaje, że korniki pozostają także w gałęziach, które trzeba usuwać, by zapobiec roznoszeniu insektów na okoliczne drzewa. Nadleśniczy apeluje także do mieszkańców o wyrozumiałość tłumacząc, że wycinka drzew jest konieczna, by chronić las.
Monika Karst, specjalista służby leśnej w Nadleśnictwie Kielce dodaje, że aby skutecznie walczyć z kornikami, potrzebna jest współpraca wszystkich właścicieli lasów, nie tylko działania Lasów Państwowych. Wszyscy powinni przeglądać drzewostany i jeśli zajdzie taka konieczność – usuwać zainfekowane rośliny.