„Ptasie radio”, „Okulary”, „Rzepka”, „Lokomotywa” i „Zosia Samosia” – między innymi te wiersze Juliana Tuwima składają się na nowy spektakl, który będzie miał premierę w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś”. Rano odbył się pokaz przedpremierowy „Trala Tralalińskich”, w którym udział wzięli mali widzowie.
Przedstawienie wyreżyserowane przez Roberta Drobniucha – dyrektora „Kubusia”, oparte jest na wierszach Juliana Tuwima. Ich opracowaniem zajęła się Anna Andraka, a muzykę stworzył Jerzy Bielski. W czasie trwającego niespełna godzinę widowiska aktorzy śpiewają, tańczą, grają na oryginalnych instrumentach, a nawet wykonują skomplikowane akrobacje.
Mali widzowie Ania, Wojtek i Natalia z Grupy Ekspertów, czyli „zerówkowicze” z Przedszkola Niepublicznego Dzieciaki.pl w Kielcach byli pod wrażeniem tego, co widzieli.
– Była fajna muzyka. Nie wiedziałyśmy, że można się tylu rzeczy nauczyć. Musiało im być bardzo trudno śpiewać tak długo i tak głośno – zauważyły dziewczynki. – Nie wiedziałem, że takie bajki można wyśpiewać. Myślałem, że można je tylko opowiadać – mówił Wojtek.
Spektakl spodobał się także wychowawczyni przedszkolaków, Aleksandrze Skarbek-Waldon. Podkreśliła, że utwory Juliana Tuwima są dobrze znane dzieciom.
– Bardzo często w przedszkolu czytamy jego wiersze, dzieciaki. Dzieciaki je znają i kochają i myślę, że większość z nich razem z aktorami śpiewała te piosenki – zauważyła.
Dodała, że jej przedszkolaki często uczestniczą w spektaklach. – Uwielbiają przychodzić do teatru. To zabawa, ale też edukacja, bo jeśli dzieci teraz będą uczestniczyć w życiu kulturalnym, będą to też robić jako dorośli – wyjaśniła.
Premiera „Trala Tralalińskich” odbędzie się dziś, o godzinie 17.00. Kolejna szansa na zobaczenie tego spektaklu w najbliższą niedzielę. Seanse o godzinie 11.00 i 13.00.
RECENZJA
„Zosia Samosia”, „Ptasie radio”, „O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci”, czy „Okulary” – między innymi te wiersze Juliana Tuwima tworzą najnowszy spektakl Teatru Lalki i Aktora „Kubuś”. Trwające niespełna godzinę przestawienie nosi tytuł „Trala Tralalińscy” i jest skierowane do widzów od czwartego roku życia, ale zapewniam, że dobrze bawić się będą na nim także dorośli.
Jaki pisał Julian Tuwim: chcecie bajkę? Oto bajka! Tak zaczyna się „Pchła szachrajka”, której w spektaklu nie znajdziemy, za to trafiło do niego ponad 10 innych utworów. Motywem przewodnim jest historia o panu Tralalińskim i jego rodzinie. Zabierają oni widzów do Śpiewowic, na ulicę Wesolińską, na której stoi ich kosmiczny, a wręcz magiczny dom, stworzony przez scenograf Katarzynę Proniewską-Mazurek. Wokół tej niezwykłej, dodam grającej, konstrukcji skupia się akcja.
Wiersze stanowią znaczna część twórczości Juliana Tuwima. Dziś zna je chyba każdy dorosły, a i dzieci poznają już od najmłodszych lat. Doczekały się wielu scenicznych interpretacji. Teraz sięgnął po nie Robert Drobniuch, dyrektor Teatru Lalki i Aktora „Kubuś”, który wyreżyserował spektakl, nadając mu muzyczną formę. Choć pojawiają się partie mówione, dominują piosenki, po mistrzowsku wykonywane przez aktorów.
Każdy utwór to małe dzieło. Zachwyca i bawi „Ptasie radio”, w którym Myszka, czyli Małgorzata Sielska, zakładając hełm z anteną, odbiera ptasią audycję. Anna Domalewska w „Skakance” staje się prawdziwą rockową gwiazdą, a Błażej Twarowski w roli Grzesia kłamczucha stara się przekonać małych widzów, że naprawdę wysłał list. Dlatego kilka razy pokazuje i powtarza to, co widział wrzucając przesyłkę do skrzynki, wciągając w tę historię publiczność, która zaczyna naśladować jego ruchy. Na scenie pojawia się także Ewa Lubacz. Jako ciocia ze spokojem wysłuchuje wymyślonej historii Grzesia, z kolei Andrzej Kuba Sielski udanie wciela się w rolę roztargnionego pana Hilarego. Cała ekipa po mistrzowsku, niezwykle sugestywnie wykonuje „Rzepkę”, czy „Lokomotywę”.
Cytując tę ostatnią bajkę aż chce się westchną: „Buch – jak gorąco, Puff – jak gorąco”, bo od pierwszej do ostatniej minuty spektaklu wszyscy aktorzy są w nieustannym ruchu: tańczą, grają, skaczą, wykonują fikołki, a czasami wręcz lewitują. Nad ruchem scenicznym czuwał Błażej Twarowski i nikt nie ma taryfy ulgowej. Tym większe słowa uznania dla artystów, którzy dają z siebie 200 procent. Wysiłek fizyczny nie wpływa na ich jakość ich śpiewu, jakby to była „fraszka, igraszka”.
Nie brakuje efektów specjalnych, świetlnych za które odpowiadał Prot Jarnuszkiewicz. Niezwykłe są także instrumenty, które pojawiają się na scenie, stworzone przez Jerzego Bielskiego, tego samego który skomponował muzykę do tego spektaklu. Okazuje się, że można grać na wszystkim. Również na pokaźnych rozmiarów trąbie zapominalskiego Słonia Trąbalskiego.
Te wszystkie elementy razem sprawiają, że jest dynamicznie, energetycznie i energicznie, a przede wszystkim zabawnie, choć nie można pominąć nauki płynącej z utworów. Polecam, żeby w podróż do Śpiewowic wybrać się razem z dziećmi. Tylko z dziennikarskiego obowiązku muszę ostrzec, że piosenki wykonywane podczas spektaklu wpadają w ucho i trudno się od nich uwolnić!