– Wcześniej goniłam za sukcesem, za pieniądzem, a nie za tym, co powinnam, bo od początku powinnam była malować – mówi Maria Maryla Wierzbowska. W czwartek w Galerii Tycjan w Kielcach odbył się wernisaż prac tej artystki, zatytułowany „Pejzaże wewnętrzne”. W ten sposób malarka świętuje 20-lecie pracy twórczej, a także przedstawia się kieleckiej publiczności.
Rafał Urbański, prezes oddziału kieleckiego Związku Polskich Artystów Plastyków wyjaśnia, że Maria Maryla Wierzbowska debiutuje w Kielcach. Dotychczas artystka należała do warszawskiego oddziału Związku.
Ze światem sztuki jest związana od dwóch dekad. Żartuje, że właśnie obchodzi jubileusz.
– Jestem taką osobą, która przez ostatnie 20 lat zaczęła żyć dzięki sztuce. Wcześniej goniłam za sukcesem, za pieniądzem, nie za tym, co powinnam, bo od początku powinnam była malować. Ta chęć uprawiania malarstwa istniała we mnie od dawna, ale były inne zadania, z którymi trzeba się było zmierzyć – wyjaśnia.
Nie ukrywa, że malarstwo jest dla niej sensem życia. Maluje codziennie.
– Jestem wściekła, kiedy przychodzi taki moment, że nie mogę malować. Po prostu kocham to, co robię. Jestem szczęśliwa, spełniona i mam nadzieję, że będą to mogła robić do końca życia – mówi.
Maria Maryla Wierzbowska pochodzi z Kielc, ale opuściła rodzinne miasto po zakończeniu liceum. Przez ponad 20 lat mieszkała za granicą. Przyznaje, że kontakt z innymi krajami, kulturami odcisnął swoje piętno.
– Australia, Japonia, Hongkong. To są miejsca, które kocham. Na stałe mieszkałam też w Stanach Zjednoczonych, ale kocham Polskę i dlatego tutaj wróciłam. Największy wpływ miał na mnie głównie Hongkong, to, co tam zobaczyłam. Wtedy zaczęłam tworzyć, zaczęłam malować w kuchni, na ścianach, wszystko było wymalowane – śmieje się.
Zdradza, że inspiruje ją wszystko. W pejzażach umieszcza to, co ją otacza. Do stworzenia portretu zachęca ją uśmiech, czy osobowość spotkanego człowieka. Chętnie przy tym korzysta ze swojej ulubionej techniki, action painting, która polega na spontanicznym rozlewaniu, chlapaniu farbą. Czasami tę technikę nakłada na wcześniej wykonany obraz.
Kurator wystawy, Oliwia Hildebrandt przyznaje, że Maria Maryla Wierzbowska nie boi się eksperymentować.
– Nie boi się eksperymentu malarskiego, tego żeby łączyć techniki, inspirować się życiem, przeżyciami, a jednocześnie dawać widzowi wiele możliwości interpretacji – zaznacza.
Kurator zwraca też uwagę też na codzienną pracę artystki.
– Skoro prace powstają prawie codziennie, to jest dziennik malarski. To tak, jakby pisała wspomnienia, bo obrazy są związane z jej emocjami, przeżyciami i to zarówno tymi lepszymi, jak i gorszymi. Myślę, że są wspaniałą ilustracją jej życia. Natomiast ona sama jest wspaniałą osobą, otwartą, zaangażowaną. Jest też kreatorką. Kilka lat temu założyła Grupę Art Angel – jest to inicjatywa promująca ludzi sztuki. Jest niezwykle prężną organizatorką wszelkich działań artystycznych i właściwie patrząc na jej obrazy, można zobaczyć tę różnorodną, ale też spójną drogę życiową – mówi Oliwia Hildebrandt.
Wystawa prac Marii Maryli Wierzbowskiej w Galerii Tycjan potrwa dwa tygodnie.