Kult przodków istnieje w zasadzie od początków ludzkości. Wierzenia i obrzędy zmieniały się w zależności od kultury.
Jak mówi profesor Beata Wojciechowska, dyrektor Instytutu Historii Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, nasze dzisiejsze zwyczaje łączą tradycje chrześcijańskie z symboliką przedchrześcijańską.
Dzisiejszy odpowiednik Dnia Wszystkich Świętych jest wymieniany w źródłach historycznych już w II wieku, ale dopiero od wieku VII zyskuje poważniejszą rangę. Jak informuje profesor Beata Wojciechowska, właśnie wtedy papież Bonifacy IV otrzymuje od cesarza bizantyjskiego Fokasa budynek rzymskiego Panteonu. Papież decyduje się to miejsce uświęcić i ustanawia tam kościół Matki Bożej Męczenników. Wówczas Dzień Wszystkich Świętych obchodzono 1 maja. Dopiero w 731 roku papież Grzegorz III przesunął datę na 1 listopada.
Jeżeli chodzi o Dzień Zaduszny, który celebrujemy 2 listopada, święto wprowadził Odilon, opat klasztoru benedyktynów. Miało to miejsce między 1030 a 1048 rokiem. Modlono się wówczas za wszystkich zmarłych, nie tylko tych, których Kościół uznał za świętych. Stopniowo Dzień Zaduszny przyjął się w całym Kościele i od XII wieku obchodzony jest praktycznie w całej Europie.
Jak mówi profesor Beata Wojciechowska, na naszych ziemiach Kościół starał się niekiedy łączyć zwyczaje słowiańskie z obrzędami katolickimi. Słowianie wierzyli, że dusze zmarłych opiekują się ogniskiem domowym, mają piecze nad żywymi oraz sprowadzają urodzaj. Z relacji kronikarzy i spisanych rozważań teologów wynika, że w średniowieczu na terenie Polski zmarłych czczono w zasadzie cały rok. Te obrzędy były podzielone na cykle.
– Jednym z nich był cykl zimowy związany z Bożym Narodzeniem. To był czas szczególny, symbolizował przejścia od starego do nowego roku, do tego dochodziło wydłużanie się dni. Wtedy starano się dbać również o groby zmarłych. Z traktatów teologicznych wiemy, że przynoszono na groby pożywienie – mówi profesor Beata Wojciechowska.
Kolejny cykl był związany z wiosną. Zaczynał się od topienia Marzanny, która symbolizowała śmierć. Profesor Beata Wojciechowska informuje, że kolejne obrzędy ku czci zmarłych miały miejsce tuż przed świętami Wielkanocnymi.
– W Wielką Środę palono na cześć zmarłych ogniska z nagromadzonych gałęzi, tak zwane grumadki, a w Wielki Czwartek oddawano cześć duszkowi domowemu, nazywanemu ubożęciem. To ubożę było personifikacją dusz zmarłych. Zostawiało się mu jedzenie – opowiada dyrektor Instytutu Historii UJK.
Następne obrzędy ku czci przodków miały miejsce po Zielonych Świątkach.
– Czeski kronikarz Kosma wspomina, że Słowianie oddają wtedy cześć swoim zmarłym paląc ogniska na rozdrożach, żeby dusze mogły się ogrzać – informuje profesor Beata Wojciechowska.
Cykl jesienny obrzędów jesiennych przypadał na koniec roku.
– Jak wiemy z kalendarza w XV wieku – między 4 października, a 15 października stypę stroją kmiecie – zapewne chodziło o uroczystości na cześć zmarłych – mówi profesor Beata Wojciechowska.
Jak dodaje historyk, u Słowian najbardziej charakterystyczne było przynoszenie na groby jedzenia. Ten zwyczaj zachował się jeszcze w niektórych miejscowościach wschodniej Polski.
Z kolei palenie zniczy czy świec na grobach jest już zwyczajem chrześcijańskim.
– Światło ma prowadzić duszę do nieba. W Średniowieczu funkcjonowało nawet powiedzenie: Ci mają uważać się za potępionych, za którymi świec nie poniosą. A więc świece były podstawowym elementem pogrzebowym, musiały towarzyszyć zmarłemu żeby obrzęd był dopełniony – wyjaśnia profesor Beata Wojciechowska.