– Oskarżony ludzkie życie ma w pogardzie – mówił w trakcie mowy końcowej prokurator Kamil Czyż, który zajmował się sprawą 37-letniego Krzysztofa A. Mężczyzna 24 czerwca 2018 zaatakował nożem przypadkową osobę na przystanku autobusowym przy ulicy Warszawskiej w Kielcach. Został nieprawomocnie skazany na 11 lat więzienia.
Był wieczór. Miejskim autobusem wraz z ciężarną partnerką i znajomym podróżował 36-letni Krzysztof. Wcześniej karany, między innymi za zabójstwo kolegi. Kiedy w 2017 roku po 15 latach opuszczał więzienie, chciał rozpocząć nowe, lepsze życie. Tak się jednak nie stało. Feralnego dnia w autobusie wdał się w sprzeczkę z innym, nieznanym pasażerem. Twierdził, że tamten prowokował go do bójki, a on chciał bronić rodzinę.
Wszyscy wysiedli na przystanku przy ulicy Warszawskiej. W tym czasie z pubu na kieleckim Rynku wracało dwóch znajomych. Wcześniej oglądali mecz, pili piwo i wódkę. Kiedy dochodzili do przystanku na Bocianku, zauważyli nietypową sytuację. Wyglądało to tak jakby między mężczyznami miało dość do „solówki”. Z tym, że jeden z nich miał nóż. Wracający z meczu 33-latek chciał załagodzić sytuację, by nie doszło do rozlewu krwi i podbiegł do nich. W pewnym momencie został dźgnięty nożem w plecy. Upadł, a na miejsce została wezwana karetka pogotowia.
– Zobaczyłem, jak jego koszulka robi się czerwona. Zauważyłem, że to jest krew i zacząłem uciskać ranę – relacjonował w sądzie kolega pokrzywdzonego.
Te działania, a także fakt że 33-latek szybko trafił pod opiekę specjalistów sprawiły, że przeżył.
Na pogotowie nie poczekał za to nożownik, który odszedł z miejsca zdarzenia. Sprawą zajęli się śledczy. Na podstawie m.in. zeznań świadków, pokrzywdzonego oraz nagrania z monitoringu ustalili, że za atak odpowiedzialny jest znany funkcjonariuszom Krzysztof A. Kilka dni później zatrzymali go we Wrocławiu, gdzie pracował.
Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa i po kilku miesiącach sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Kielcach. Krzysztof A. nie kwestionował swojego udziału w zdarzeniu, jednak twierdził, że chciał jedynie nastraszyć pokrzywdzonego. W trakcie procesu zeznawał także 33-letni mężczyzna. Stwierdził, że mimo upływu miesięcy cały czas odczuwa skutki ataku.
– Pracuję fizycznie. Aby nie czuć bólu, muszę zażywać tabletki – mówił.
Prokurator Kamil Czyż domagał się dla oskarżonego kary 25 lat pozbawienia wolności, z możliwością warunkowego zwolnienia po 20 latach.
– Niedługo po opuszczeniu zakładu karnego Krzysztof A. ponownie dopuścił się zabronionego czynu. To wskazuje, że oskarżony ludzkie życie ma w pogardzie – mówił. Z kolei oskarżony i jego obrońca chcieli, aby sąd zmienił kwalifikację prawną czynu. Prosili o łagodny wymiar kary.
– Przez ostatnie miesiące o niczym innym nie myślę. Z perspektywy czasu wiem, że to co zrobiłem było bardzo złe i nie potrafię wybaczyć sobie tego, że nie utrzymałem nerwów na wodzy – mówił przed sądem.
Ostatecznie sąd zmienił kwalifikację prawną czynu i uznał, że Krzysztof A. nie chciał pozbawić życia 33-latka. Mężczyzna w maju został skazany za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Decyzją sądu ma spędzić w więzieniu 11 lat, a o przedterminowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się dopiero po odbyciu 10 lat kary. Sędzia Monika Horecka uzasadniając decyzję podkreśliła, że nie może dochodzić do sytuacji, w której swoje niezadowolenie i zdenerwowanie wyraża się w taki sposób, że wyciąga się nóż i atakuje przechodnia.
– Jest to niedopuszczalne. Jeżeli oskarżony uważa, że tak się rozwiązuje problemy, to jest w błędzie, ponieważ oznacza to, że się nie nauczył niczego z poprzednich kar, które odbywał – mówiła.
Decyzja Sądu Okręgowego w Kielcach nie jest prawomocna.