Dwoje radnych gminy Ożarów może bezprawnie piastować mandaty. Tak uważają rajcy z klubów „Blisko Ludzi” oraz „Razem dla Ożarowa”. Złożyli oni do wojewody zawiadomienie, w którym proszą o skontrolowanie sprawy. Chodzi o mandaty Małgorzaty Olaś z PSL i Krzysztofa Kity, który startował z własnego komitetu.
Wnioskodawcy twierdzą, że dwójka radnych nie powinna pracować w radzie Ożarowa, ponieważ nie mieszkają ze swoimi rodzinami na terenie gminy.
– Radna Małgorzata Olaś zameldowana jest w gminie Ożarów, ale w ubiegłym roku miała wyprowadzić się z rodziną do sąsiedniej gminy Wojciechowice. Z kolei radny Krzysztof Kita ma mieszkać na terenie gminy Ćmielów, w służbowym mieszkaniu, tuż przy granicy z gminą Ożarów – twierdzi Marcin Stańczyk, radny klubu „Razem dla Ożarowa”.
Kodeks Wyborczy wyraźnie mówi o tym, że liczy się miejsce zamieszkania, a nie zameldowania. Podkreśla, że są wyroki NSA, które potwierdzają tę regułę.
– Ci państwo mają swoje centra życiowe poza gminą Ożarów i wystartowali w wyborach do Rady Gminy. Zrobili to świadomie. Wojewoda i Rada Gminy powinni ustalić stan prawny, bo to rzutuje na wszystkie uchwały podejmowane w radzie, które z kolei decydują o losie wszystkich mieszkańców – twierdzi Marcin Stańczyk.
Radna Małgorzata Olaś podczas rozmowy telefonicznej nie usłyszawszy nawet pytania stwierdziła, że nie będzie udzielać żadnych informacji mediom. Z kolei radny Krzysztof Kita mówi, że z ewentualnym komentarzem wstrzyma się do momentu, aż wojewoda świętokrzyski wyda decyzję w tej sprawie. Sprawy nie chce komentować również przewodnicząca Rady Gminy Halina Dragan.
Burmistrz Ożarowa Marcin Majcher uważa, że radni powinni „dogadać” się ze sobą i być bardziej tolerancyjni. Dodaje, że tradycją samorządu w Ożarowie było to, że w radzie zasiadali radni rozsądni i trzeźwo myślący.
– Ten konflikt w sposób negatywny oddziałuje na opinię społeczną – mówi Marcin Majcher i dodaje, że radni niepotrzebnie eskalują konflikt.
Jak informuje Marcin Stańczyk, wniosek został już złożony do wojewody. Jak dodaje, powinna go też rozpatrzyć Rada Gminy.
– Przy większości radnych, którzy będą bronili swoich kolegów i koleżanek, nie ma możliwości, aby ta decyzja była sprawiedliwa. W takim wypadku sprawa trafia do wojewody, w ostateczności Wojewódzki Sąd Administracyjny rozstrzygnie tę sprawę – mówi Marcin Stańczyk.
Co sprawiło, że po roku od wyborów radni postanowili zareagować? Marcin Stańczyk odpowiada, że zarówno on, jak i inni radni opozycyjni są marginalizowani. Są mniejszością w stosunku do 9 radnych z PSL i komitetu burmistrza. Jak mówi, ich wnioski i pomysły są odrzucane bądź marginalizowane, a także odwlekane w czasie.
Burmistrz Marcin Majcher uważa, że zarzuty są bezpodstawne. Mówi, że wszystkie pomysły są realizowane, jeśli są sporządzone w sposób świadomy. Dodaje też, że niektórzy radni chcieliby dla własnych celów przeforsować pewne rzeczy, których samorząd gminny nie będzie aprobował.
Marcin Stańczyk dodaje, że czarę goryczy przelał fakt, że bez podania przyczyny został on odwołany z funkcji przewodniczącego komisji finansów.