Po mafii grzybowej w świętokrzyskich lasach pojawili się złodzieje stroiszu jodłowego. Leśnicy obserwują, że tego procederu dopuszczają się zorganizowane grupy. Złodzieje wywożą z lasu także mech.
Gałązki jodłowe wykorzystuje się do robienia wianków i stroików na groby. W naszym województwie działają zorganizowane grupy, które kradną gałęzie, niszcząc drzewa. Jak informuje Sławomir Sieczka z nadleśnictwa Skarżysko, złodzieje wiedząc, że są obserwowani, wypracowali metody ucieczki przed prawem.
Na ziemię rzucają kolczatki, aby zatrzymać pojazdy leśników. Grupy działają w nocy, a wiązki gałęzi są porzucane na polach lub ugorach. Gdzie są ładowane na samochody. Przestępcy wystawiają także czujki, które pilnują strażników i informują, kiedy można zabrać skradzione gałęzie.
Wandale niszczą młode drzewa, które po obcięciu gałęzi stają się podatne na działanie grzybów, czy szkodników. Kara, za kradzież stroiszu bez względu na ilość gałęzi wynosi 5 tys. złotych.
Podobna sytuacja dotyczy mchu, który służy na zachodzie Europy do ocieplania drewnianych domów. Worek mchu na czarnym rynku kosztuje 100 zł, można go zebrać w kwadrans, a najwyższy mandat, jaki można za to otrzymać wynosi 250 zł. Na terenie województwa świętokrzyskiego działają trzy firmy, które mają pozwolenie na zbieranie mchu.
Leśnicy, aby walczyć z kłusownikami przygotowali rejestr samochodów, które biorą udział w procederze. Istnieje także możliwość zbadania DNA gałęzi i dopasowania ich do zniszczonego drzewa. Ta procedura jest jednak kosztowna i bardzo żmudna.
Lasy Państwowe prowadzą legalną sprzedaż stroiszu jodłowego, są wyznaczone odpowiednie miejsca do jego pozyskania, a plan jest zgodny z gospodarką leśną.