Gdy bracia J. topili Ryszarda w misce z wodą, ich matka stała i się przyglądała. Zwłoki denata wywieźli na taczkach do lasu i wrócili do domowych czynności. Dlaczego doszło do zbrodni? Na to pytanie szuka odpowiedzi kielecki sąd.
W Raszkowie, niewielkiej miejscowości w powiecie jędrzejowskim mieszkał 62-letni Ryszard R.
– Był alkoholikiem, ale nie był szkodliwy. Więcej buzią nadrabiał, niż czynem – wspomina go sklepowa.
– Jeżeli ktoś mu na odcisk nadepnął, to potrafił bronić się słownie, ale fizycznie raczej nie. Był schorowany i niedożywiony. Alkohol robi jednak spustoszenie w organizmie – dodała.
Pod koniec lutego rodzina zaniepokojona kilkudniową nieobecnością Ryszarda poinformowała o sprawie policję. Śledczy rozpoczęli poszukiwania. Funkcjonariusze znaleźli jego zwłoki w lesie w Raszkowie.
– W odległości 400-450 metrów od jego miejsca zamieszkania, na ścieżce między młodnikiem leśnym a wysokim lasem znaleźliśmy ślady wleczenia – opowiadał przed sądem jeden z policjantów, który uczestniczył w akcji. Ten trop doprowadził śledczych do zwłok Ryszarda R.
Na miejsce przyjechali technicy oraz prokurator. Rozpoczęły się poszukiwania sprawców. Śledczy sprawdzali każdy trop. Pomocny w ustaleniu szczegółów był także owczarek niemiecki Gabedil o numerze 15 220.
– W miejscu, gdzie leżał mężczyzna, częściowo przysypany ziemią w lesie, pies podjął trop. Na początku doprowadził do nieużytków, a potem do domów. Tam okrążył jedną posesję i wszedł na jej teren. Na tym zakończył pracę – opowiadał przed sądem jego przewodnik. Tym samym pies doprowadził do domu braci J.
Biorąc pod uwagę fakt, że także inne ślady wskazywały na to, że za zbrodnię odpowiadają bracia Grzegorz i Robert, policjanci postanowili ich zatrzymać. Mężczyźni byli już znani funkcjonariuszom, którzy wcześniej podejmowali w ich domu interwencje. O szczegółach akcji mundurowi zeznawali w miniony wtorek przed Sądem Okręgowym w Kielcach.
Jak się okazało, podejrzany Robert J. po zatrzymaniu ze spokojem opowiadał policjantom o dniu, kiedy doszło do zabójstwa. Z jego wyjaśnień wynikało, że 19 lutego, około godziny 14.00, na posesję rodziny J. przyszedł ich znajomy Ryszard. W pewnym momencie zaczął im ubliżać i mówić, że bracia są złodziejami. Robert poczuł się urażony tymi słowami, w związku z tym uderzył pięścią w twarz Ryszarda. Potem weszli do domu. Tam Grzegorz złapał Ryszarda i wsadził jego głowę do metalowej miski, w której znajdowała się woda. Topił znajomego około 15 minut. Pomagał mu brat. Obaj trzymali pokrzywdzonego, aby ten się nie wynurzał. Wszystkiemu przyglądała się ich matka Teresa. Ciało znajomego wywieźli na taczkach do lasu, a miskę ukryli.
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Jędrzejowie. Zarzut zabójstwa usłyszał 47-letni Grzegorz J. i jego 31-letni brat Robert. Z kolei ich matka, podejrzana była o nieudzielenie pomocy. Kobieta nie doczekała jednak końca postępowania, ponieważ zmarła w trakcie śledztwa.
Mężczyźni byli oceniani przez biegłych. Specjaliści stwierdzili, że w chwili zdarzenia Grzegorz J. był całkowicie niepoczytalny, a jego brat, pomimo iż miał ograniczoną w stopniu znacznym poczytalność, może być sądzony. Tym samym na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym w Kielcach zasiada jedynie Robert J. Grozi mu dożywocie.