Magdalena Zawadzka, Daniel Olbrychski, Jak Englert, Artur Żmijewski, Przemysław Stippa czy Piotr Stramowski – między innymi ci aktorzy pojawią się w najnowszej inscenizacji „Hamleta” Williama Szekspira, którą zobaczymy w Teatrze Telewizji. Spektakl reżyseruje Michał Kotański, dyrektor Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Po raz drugi przedstawienie stworzone przez szefa kieleckiej sceny dramatycznej trafi na ekran. Pierwszym były „Dzieje grzechu”, które zostały pokazane także na festiwalu „Dwa brzegi” w Sopocie. Właśnie tam pojawiła się propozycja współpracy z Teatrem Telewizji, która teraz zaowocowała „Hamletem”.
Obie sztuki powstawały w zupełnie inny sposób. Jak podkreśla Michał Kotański, największa różnica, to tempo pracy.
– „Dzieje grzechu” to było gotowe przedstawienie, które wystawialiśmy na naszej kieleckiej scenie. Realizacja telewizyjna trwała dwa czy trzy dni. Teraz powstał zupełnie nowy spektakl, z myślą o tym, że to będzie realizacja telewizyjna. Mieliśmy próby, aczkolwiek nie za dużo. No i dziewięć dni spędziliśmy w studiu telewizyjnym. To była bardzo szybka praca w porównaniu z tym, jak się pracuje w teatrze, gdzie możemy się zamknąć na dwa miesiące i przeanalizować dogłębnie tekst – wyjaśnia.
Reżyser nie kryje, że dodatkowym obciążeniem była świadomość, że mierzy się z dramatem kultowym, jednym z najbardziej znanych tekstów nie tylko Szekspira, ale w historii literatury w ogóle, który wielokrotnie był realizowany, doczekał się wielu znakomitych interpretacji. Teraz swoją własną zaproponował Michał Kotański. Jak przestawi słynnego duńskiego księcia?
– Hamlet nie jest młodym, zupełnie naiwnym człowiekiem. Gra go Przemysław Stippa, aktor Teatru Narodowego, który ma już prawie 40 lat. I to mi się wydaje w pewnym sensie współczesne, bo kiedy patrzę na wiele osób wokół mnie, które mają już po 30 czy 40 lat, to widzę ludzi, którzy nie wiedzą, jak się odnaleźć we współczesnym świecie, czują presję, czują oczekiwanie. Tak, jak Hamlet próbuje wejść w jakąś rolę dla niego napisaną przez matkę czy ducha ojca, mierzy się z tym i w efekcie doprowadza do totalnej destrukcji wszystkiego – wyjaśnia.
Dyrektor kieleckiej sceny przyznaje, że dzieło klasyka odczytuje także jako opis końca świata.
– Widzimy relacje rodzinne, które nie wyglądają tak, jak powinny wyglądać i na jednym poziomie jest to dramat rodzinny, który kończy się źle. Na innym poziomie jest to rodzaj analizy procesów historycznych i politycznych i swoiste studium tego, do czego może prowadzić zemsta, i skupianie się wyłącznie na niej i na swoich emocjach. Do tego też Ola Gąsior zrobiła taką scenografię, która momentami w bardzo bezpośredni sposób mówi o końcu świata. Te przestrzenie, wnętrza, w których mogłaby żyć współczesna para królewska, czy inaczej mówiąc ktoś, kto ma duże pieniądze i stać go na walkę o władzę, zderzyła z naturą, która chce nimi zawładnąć, opanowuje je. To znów odniesienie do tego, co widzimy wokół, bo przecież w tym roku pojawiło się wiele artykułów, w których czytaliśmy, że prawdopodobnie za chwilę skończy się świat, jaki znamy. Zmiany klimatyczne sprawią, że niektóre społeczeństwa nie wytrzymają ich skutków – zauważa.
Ta wersja „Hamleta” będzie uwspółcześniona. Nie przenosi widzów w czasy średniowiecza, w których toczy się akcja tragedii Szekspira, co widać chociażby po strojach bohaterów. A w samej scenografii, jak mówi Michał Kotański, najważniejsze było zaznaczenie klimatu przesilenia, poprzedzającego kataklizm, katastrofę.
W rolę głównego bohatera wcieli się wspomniany już Przemysław Stippa. Oprócz niego na scenie pojawi się czołówka polskich aktorów, między innymi: Magdalena Zawadzka, Maria Pakulnis, Magdalena Grąziowska, Daniel Olbrychski, Marian Opania, Bartosz Opania, Jan Englert, Piotr Cyrwus, Artur Żmijewski, Mateusz Damięcki czy Piotr Stramowski.
Zdjęcia już zostały zrealizowane. Efekt końcowy pracy zespołu pod wodzą Michała Kotańskiego poznamy po montażu. Premiera „Hamleta” w Teatrze Telewizji jest zaplanowana na poniedziałek, 28 października, w Programie Pierwszym Telewizji Polskiej.