Przybijanie targu, zaglądanie zwierzętom w zęby, oczekiwanie na kupca, czy finalizowanie zakupu. Pełne emocji, reporterskie fotografie znalazły się na wystawie, która w poniedziałek została otwarta w Zagrodzie Czernikiewiczów w Bodzentynie.
Jej tytuł brzmi „Kupić, nie kupić, potargować można” – jarmark chłopski w Bodzentynie na fotografiach Janusza Buczkowskiego”.
Na ekspozycji znalazło się 50 unikatowych zdjęć znakomitego kieleckiego fotografika, współtwórcy słynnej także na świecie Kieleckiej Szkoły Krajobrazu. 47 fotografii po raz pierwszy ujrzało światło dzienne. Artysta przez prawie pół wieku nikomu ich nie pokazywał. Przyznał, że powstały „przy okazji”.
– Fotografowałem wtedy przede wszystkim ziemię kielecką. Jeździłem w te okolice, żeby wynajdować słynne nasze pasiaki, którymi potem zasłynąłem na całą Europę, i przy okazji razem z kolegami zawitaliśmy na ten jarmark, na którym zrobiłem kilkaset zdjęć. Wywołałem je, i jak je zobaczyłem, stwierdziłem, że są inne od pozostałych, naturalne, niepozowane. Teatr można by z tego zrobić, jak ci ludzie rozmawiają, jak się zachowują – podkreślał. Dlatego warto obejrzeć tę wystawę, bo można w tych zdjęciach zobaczyć coś prawdziwego, co trudno dziś znaleźć. Te zdjęcia są tak naturalne, że nawet mnie zadziwiają – przyznał.
Sięgnęli po nie pracownicy z Muzeum Wsi Kieleckiej, tworząc projekt o nazwie „Jarmark w Bodzentynie na fotografii Janusza Buczkowskiego”. Jarosław Karyś, wicedyrektor tej instytucji, zwracał uwagę na historyczną, społeczną i kulturową wartość zdjęć.
– To wyjątkowa wyprawa w przeszłość. Fotografie z lat 60. i 70. pokazują coś, czego już nie ma. Wszystkie zwyczaje, które występowały podczas kupowania i sprzedawania już odeszły, a na tych zdjęciach wciąż są widoczne. Tego już nie możemy zobaczyć, ale to jest nasza historia - zaznaczył.
Jarosław Karyś podkreślił reporterski charakter kadrów i talent Janusza Buczkowskiego do uchwycenia tak ulotnych rzeczy, jak atmosfera, czy relacje międzyludzkie.
Z kolei Agnieszka Buras, przewodnicząca komisji edukacji, kultury i sportu sejmiku województwa świętokrzyskiego zauważyła emocje, widoczne na poszczególnych ujęciach.
Obecny na wernisażu burmistrz Bodzentyna, Dariusz Skiba z uwagą przyglądał się fotografiom. Powiedział, że pokazują one ważną część tradycji jego miasta, które w całej Polsce słynęło z jarmarków.
– Szanujemy to, że taki artysta, jak Janusz Buczkowski zachował te zdjęcia dla nas wszystkich, żeby pokazać historię i naszych ludzi, którzy tutaj żyli z targu zwierzętami i płodami rolnymi. To było życie biedne, ale wesołe – mówił.
Wystawą zachwycony był pochodzący z Kielc reżyser, dokumentalista i scenarzysta, Mariusz Malec. Stwierdził, że to unikat.
– 50 lat minęło od momentu, kiedy Janusz Buczkowski w Bodzentynie fotografował targowisko, coś, co kompletnie różniło się od tego, co nam się dzisiaj wydaje targiem targowaniem, relacje ludzi, obchodzenie ze zwierzętami. To się wydaje takie kosmiczne, a to było tak niedawno, dokładnie tu w Bodzentynie – zauważył.
Reżyser dodał, że ekspozycja ma jeszcze jedną wartość. – Pan Janusz Buczkowski, wybitny artysta znany może bardziej poza granicami kraju niż w Polsce. Dobrze, że ta wystawa się odbywa, bo przypomina, ze mamy mistrzów fotografii, przypomina o panu Januszu, który wciąż jest, i to jest w Kielcach, ma ogromny temperament, energię i jest dalej niezwykły, a przecież robi zdjęcia już ponad 60 lat.
Jedni w zdjęciach widzieli artyzm, inni świat znany z dzieciństwa. Wzruszenia nie kryła Bożena Bartkiewicz, z domu Pocheć, która na fotografiach wypatrzyła między innymi swojego tatę, Franciszka Pochecia.
– Na tym zdjęciu odnalazłam tatę, bo ja pochodzę z Bodzentyna, choć teraz mieszkam gdzie indziej. Ale jak patrzę na tę wystawę, to widzę, jak wszystko się pozmieniało. Zastanawiałam się, czy przyjechać na ten wernisaż, ale dobrze zrobiłam, że tu jestem. Było warto – przyznała.
Dopełnieniem wystawy było przedstawienie, zatytułowane „Targ chłopski”, w którym wystąpili aktorzy-amatorzy ze Stowarzyszenia „Kuźniczy Krąg” z Suchedniowa. Autorem scenariusza i reżyserem spektaklu był Zenon Juchniewicz. Przyznał, że praca nie była łatwa, a czasu mało.
– Poszperałem, popytałem mądrzejszych ode mnie, bo nie bardzo czuje się w gwarze, porozmawiałem z mieszkańcami w Michniowie, gdzie pracuję, oczytałem się książek pana Stanisława Cygana (językoznawca, badacz świętokrzyskiej gwary przyp. red.) i dopiero się wziąłem za scenariusz. Dużo problemów sprawiła mi scena targu końskiego, handlowania, bo nigdy w czymś takim nie uczestniczyłem. Porozmawiałem z osobami, które były świadkami tego dawnego targowania się, oni powiedzieli: zrób tak i tak… No a potem na próbach wszystko się zaczęło krystalizować – zdradził kulisy swojej pracy.
Wystawę w Zagrodzie Czernikiewiczów w Bodzentynie można oglądać do piątku, a od niedzieli, 22 września będzie dostępna w Parku Etnograficznym w Tokarni.
Projekt „Jarmark w Bodzentynie na fotografii Janusza Buczkowskiego” został zrealizowany w ramach programu „Kultura – Interwencje 2019 – II nabór”. Jego wartość wynosi ponad 22 tys. zł, z czego ponad 8 tys. zł stanowi dofinansowanie z Narodowego Centrum Kultury.