Mieszkańcy ulicy Dobrzyńskiej w Kielcach stanowczo sprzeciwiają się budowie czteropiętrowych bloków przy ich ulicy. Jak informowaliśmy, inwestycja może powstać w ramach specustawy mieszkaniowej. O tej sprawie rozmawiano podczas posiedzenia komisji ładu przestrzennego i gospodarki nieruchomościami kieleckiej rady miasta.
Michał Zapała, który reprezentował 20-osobową grupę mieszkańców ulicy Dobrzyńskiej podkreślał skalę, jaką będzie miała planowana inwestycja. W okolicach domów jednorodzinnych mają powstać cztery bloki, w których ma być nawet 260 mieszkań.
– Ta inwestycja wprowadzi chaos komunikacyjny. Można założyć, że 260 mieszkań wygeneruje około 300 samochodów. Obecnie ulica Dobrzyńska ma szerokość 6 metrów, ale tylko dlatego, że z sąsiadami wspólnie zadecydowaliśmy, że cofniemy nasze ogrodzenia, aby zapewnić sobie swobodny dojazd do posesji. W rzeczywistości uliczka ma szerokość 3 metrów – powiedział Michał Zapała.
Przekonywał, że protest popierają nie tylko okoliczni mieszkańcy. – Gdyby za tą inwestycją przemawiał ważny interes społeczny, byłaby warta zachodu. Tymczasem skutek jest odwrotny. Pod pismem z naszym protestem podpisało się kilkudziesięciu mieszkańców ulicy Dobrzyńskiej i okolic. Wraz z nim złożyliśmy do urzędu listę z tysiącem trzystoma podpisami osób, które popierają nasz protest. Jesteśmy za rozwojem tej części Kielc, ale chcemy, żeby to się działo rozsądnie i z umiarem – dodaje Michał Zapała.
Jak informowaliśmy, deweloper deklaruje rozbudowę ulicy Dobrzyńskiej i fragmentu Leszczyńskiej. Takie warunki przed inwestorem postawił też Miejski Zarząd Dróg, spisano nawet umowę w tej sprawie. – Inwestor stawia się w roli hojnego darczyńcy, tymczasem rozbudowa wynika tylko z jego potrzeb. Gdyby do inwestycji nie doszło, taki remont nie byłby konieczny – stwierdził Michał Zapała.
Mieszkańców wspiera Wojciech Gwizdak, prezes kieleckiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. – Ta inwestycja w tym miejscu po prostu nie pasuje. Wprowadzanie takiej zabudowy sprawia, że rozszczelniamy system urbanistyczny, wprowadza ona konflikty, społeczne i przestrzenne. Z urbanistycznego punktu widzenia jest to wsadzanie kolejnego faula w teren do tego nie przystosowany. Tutaj nikomu, poza deweloperem, ta inwestycja nie służy. Nie na tym polega urbanistyka – powiedział Wojciech Gwizdak.
Radna Monika Słoniewska podziela obawy mieszkańców, dotyczące obsługi komunikacyjnej nowych bloków. – Nie jestem przeciwna deweloperom, bardzo dobrze, że budują nowe bloki, że miasto się rozwija. Przeraża mnie jednak fakt zapewnienia dla tej inwestycji dostępu komunikacyjnego. Od początku nie widziałam tam rozwiązania tego problemu i na tę chwilę cały czas też go nie widzę – powiedziała.
O tym, czy inwestycja dojdzie do skutku radni zadecydują podczas sesji, która odbędzie się w przyszły czwartek.