Pomimo surowych kar i apeli policji oraz służb ratunkowych nadal wiele osób bez przyczyny dzwoni na numer 112. Wczoraj kieleccy policjanci zostali wezwani do fałszywego zgłoszenia. Pojechali do wypadku, w którym miała zostać ranna kobieta. Okazało się jednak, że całe zajście było zmyślone.
Karol Macek z Komendy Miejskiej Policji w Kielcach wyjaśnia, że wczoraj około godziny 11.00 na numer alarmowy zadzwoniła 66-letnia kobieta, która powiedziała, że na ulicy Ściegiennego piesza została potrącona przez pojazd, który odjechał.
– Na miejsce pojechali m.in. policjanci z kieleckiej drogówki. Jak się okazało, we wskazanym miejscu nie było nikogo. Na jezdni nie było także śladów, świadczących o tym, że doszło do wypadku – relacjonuje Karol Macek. Funkcjonariusze zadzwonili do zgłaszającej, która przyznała, że zgłoszenie było tylko żartem.
Karol Macek dodaje, że fałszywych alarmów jest znacznie więcej. W tym roku funkcjonariusze wszczęli w tej sprawie prawie 130 postępowań.
– Osobom, które tak się zachowają, grożą surowe kary. Patrol, który sprawdza fałszywy alarm, może być potrzebny w innym miejscu, gdzie np. niszczona jest elewacja budynku – mówi Karol Macek.
Nieprawdziwe zgłoszenia wpływają także do świętokrzyskich strażaków, którzy od początku tego roku, podjęli ponad 300 takich interwencji. Paweł Ksel, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach dodaje, że wiele z tych alarmów traktowanych jest jako zgłoszenia w dobrej wierze.
– Wówczas osoba dzwoniąca jest przekonana, że interwencja straży jest niezbędna. Zdarza się, że osoby, które jadą samochodem widzą z daleka dym i zgłaszają pożar. Po dojechaniu zastępów na miejsce okazuje się, że było to ognisko – mówi.
– Odbieramy także zgłoszenia złośliwe. Ktoś twierdzi, że doszło do wypadku, a w rzeczywistości go nie było – dodaje Paweł Ksel.
Autorom fałszywych alarmów grozi m.in. pozbawienie lub ograniczenie wolności oraz wysoka grzywna.