Pierwszy w tym sezonie premierowy spektakl w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach wywołał bardzo różne komentarze. Jedni twierdzili, że spektakl wnosi nową jakość na kielecką scenę dramatyczną, inni, że zbyt wiele było w nim niepotrzebnego chaosu.
Sztuka wyreżyserowana przez Macieja Podstawnego to adaptacja jednej z najpoczytniejszych powieści końca XX wieku – „Hańby” Johna Maxwella Coetzeego.
Spektakl powstał w koprodukcji z poznańskim Festiwalem Malta. Bohaterem powieści jest profesor David Lurie, pięćdziesięcioletni wykładowca literatury na uniwersytecie w Kapsztadzie. W spektaklu wcielają się w niego niemal wszyscy aktorzy. Podobnie jest z innymi osobami.
Wrażenia widzów po spektaklu były bardzo różne. Niektórzy chwalili ją za nowoczesność i ważne treści.
– Moje wrażenia są bardzo pozytywne. Myślę, że sztuka wnosi wiele nowego na scenie teatralnej – mówiła młoda kobieta.
Jej partner dodał, że w spektaklu można odnaleźć wiele ważnych treści, bo poruszone są trudne tematy, takie, jak wykorzystywanie osób, stanowisk. Na pewno pozostawia wiele do myślenia.
Były też zupełnie odmienne opinie.
– Mnie się generalnie podobało, ale nie podobała mi się forma, w jakiej zostało to opowiedziane. Nie przypadła mi do gustu ani scenografia, ani to, że niektórzy aktorzy byli rozebrani w spektaklu. Nie widziałam takiej potrzeby. Uważam, że był to bardziej performance niż sztuka teatralna - mówiła osoba z widowni.
Obecna na spektaklu Magdalena Kusztal, dyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego w urzędzie marszałkowskim przyznała, że niesamowicie podoba jej się książka Coetzeego, ale sztuka jej nie dorównuje.
– Może podobałoby mi się bardziej, gdybym nie była świeżo po lekturze. Temat wstrząsający, aktualny. Wymieszane zostały konwencje. Spektakl był ciężki, co było czuć po odbiorze publiczności. Nie było aplauzu, owacji na stojąco. Może też dlatego, że treść sztuki nas poraża – gwałt, oprawcy, bezbronność ofiary, ukrywanie prawdy – komentowała Magdalena Kusztal.
Spektakl oglądali także Zbigniew Duda, nowy dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Kielcach oraz Artur Konarski, radny sejmiku województwa świętokrzyskiego, którzy zgodnie przyznali, że to nowoczesna kompozycja, która wymagała dużego skupienia.
– Każdy z nas inaczej odczytywał końcówkę przedstawienia, gdy na scenie pojawiły się krzyże, ale chyba o to chodziło, aby zmusić do przemyśleń - mówili.