Część pątników kieleckiej pielgrzymki dotarła już do Lisowa. Dla niektórych wędrówka na Jasną Górę ma szczególne znaczenie. Jest nie tylko wyjątkowym spotkaniem z Bogiem, ale też postawiła na drodze, i to dosłownie, wielką miłość.
Aleksandra, jedna z uczestniczek tegorocznej pielgrzymki do Częstochowy, od kwietnia jest mężatką. Na Jasną Górę idzie wraz z tatą, który trasę z Wiślicy pokonuje już od ponad 25 lat, ale też z mężem Wojciechem, którego poznała kilka lat temu właśnie na pielgrzymce. Wojtek nie ukrywa, że w nawiązaniu kontaktu pomógł mu trochę teść.
– Ola wpadła mi w oko na postoju. Opierałem się o plecy jej taty, żeby wypocząć i zerkałem na nią. Ja jej się wtedy tak nie podobałem, bo byłem przecinkiem, a Ola uważała, że chłop poniżej 80 kilogramów, to nie jest chłop. Ale nie dałem jej spokoju. Dowiedziałem się, że przyjeżdża do babci do Micigozdu, gdzie mieszkałem. I potem to wszystko jakoś tak się potoczyło – wspomina Wojtek.
Teraz oboje z żoną proszą Boga, by dał im siłę w budowaniu domu. Razem z parą na Jasną Górę przemierza też wójt gminy Miedziana Góra Damian Sławski. Przyznaje, że na ten czas wziął urlop, bo pielgrzymowanie do Częstochowy to w jego przypadku coroczna tradycja.
– To moja 11. pielgrzymka w grupie czerwono-czarnych. Po raz szósty idę w służbach porządkowych. Zmęczenie jest, bo we wtorek przeszliśmy ponad 30 kilometrów. Przygotować organizm do takiego wysiłku nie jest łatwo, ale każdy z nas ma cel – spotkać się z Maryją, więc radzimy sobie z tymi słabościami – mówi włodarz.
Niektóre grupy pątników przeszły we wtorek nawet 40 kilometrów. Za nimi najprawdopodobniej najdłuższy odcinek trasy. Ratownicy medyczni przyznali, że na razie nie zdarzyły się żadne poważne interwencje medyczne, ale co chwilę trzeba przekłuwać komuś bąble pojawiające się na stopach.
– Bierzemy jak najgrubszą igłę i przebijamy odciski. Potem spryskujemy preparatem, który trochę szczypie. Tutaj nikt nie płacze, wszyscy się uśmiechają – podkreśla ratownik.
W Lisowie pątników przywitali parafianie, którzy wykazali się dużą gościnnością.
– Przygotowaliśmy łazanki, 40 udek, ciasto. Mięso już wydaliśmy, ale jedzenia jeszcze trochę jest. Przyjdzie kolejna pielgrzymka, to też ją powitamy – mówiły gospodynie.
Część kieleckiej pielgrzymki nocuje dziś w miejscowościach w pobliżu Morawicy, w Brzezinach, Woli Morawickiej, Łabędziowie, a druga część w Dębskiej Woli.
W czwartek pątnicy znów połączą się w jedną wielką kolumnę i razem wejdą do Kielc. Będzie można ich przywitać najprawdopodobniej po godzinie 13.00.