Trwa szacowanie strat powstałych w infrastrukturze drogowej po ulewnym deszczu, jaki nawiedził teren gminy Opatów w niedzielę. Wody było tak wiele, że wybijały studzienki, a główne drogi prowadzące przez miasto momentami przypominały rzeki.
Jak informuje burmistrz Opatowa Grzegorz Gajewski, największe zniszczenia widać w uprawach rolnych, ale też na drogach, mostach i przepustach, szczególnie w okolicach rzek. Jak dodaje burmistrz, Wody Polskie w tym roku nie przeznaczyły żadnych pieniędzy na konserwację koryt rzek w Opatowie, co uważa za krzywdzące. Przez sam Opatów przepływają: Opatówka, Kania, Młynówka i Grabówka, które w czasie dużych i nagłych opadów także potrafią wyrządzić szkody.
– Te cieki wodne są własnością Skarbu Państwa, mamy prawo jako gmina spodziewać się, że właściciel zadba w sposób dostateczny o ich drożność - mówi burmistrz.
Dodaje, że wszystkie gałęzie czy tamy bobrowe, które znalazły się w korycie, w czasie nawalnego deszczu spłynęły, zablokowały przepusty, co spowodowało, że uszkodzone zostały drogi, ale także mienie mieszkańców, na przykład ogrodzenia.
Największe zniszczenia odnotowano w Tudorowie, Karwowie i Okalinie. Uszkodzony został fragment drogi przy przepuście na ulicy Cegielnianej w Opatowie w kierunku Okaliny. Jak mówi burmistrz, tamtędy nie da się przejechać. Jak podkreśla, gmina będzie starała się uzyskać odszkodowanie od Wód Polskich za poniesione szkody, ponieważ bezczynność spółki spowodowała, że koryta rzek były niedrożne.
– Oni są ubezpieczeni, rozmawialiśmy już z przedstawicielem Wód Polskich, zgłosiliśmy też drogi do Funduszu Dróg Samorządowych przy wojewodzie i staramy się o tzw. „powodziówki” – mówi Grzegorz Gajewski, jednak dodaje, że gmina w tej sytuacji i tak poniesie koszty. Burmistrz ma nadzieję, że ta sytuacja zmusi Wody Polskie do lepszego dbania o swoją własność.