W kieleckich internatach brakuje miejsc dla uczniów spoza miasta. Mimo podwójnego rocznika, który trafi do szkół we wrześniu, liczba miejsc zwiększyła się tylko nieznacznie. Już w tej chwili wiadomo, że liczba chętnych, którzy starają się o przyjęcie do którejś z placówek, jest znacznie większa niż w ubiegłym roku.
Potwierdza to Marta Jagniątkowska, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ulicy Jagiellońskiej, przy którym działa Bursa Szkolna nr 2.
– W ubiegłym roku w bursie mieszkało 136 uczniów kieleckich liceów. Natomiast w tej chwili tych podań jest 229, czyli znacznie więcej. Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom i w tym roku będziemy mieli 15 miejsc więcej, ale i tak nie będziemy w stanie przyjąć wszystkich chętnych – informuje Marta Jagniątkowska.
Podobnie wygląda sytuacja w Zespole Szkół Elektrycznych. Jak mówi Władysław Zaucha dyrektor placówki, obecnie podań od chętnych jest 323, natomiast miejsc 200. Większość z nich zajmą uczniowie, którzy mieszkali już w internacie.
– Na dziś 124 takich uczniów zadeklarowało, że chce dalej u nas mieszkać. To oznacza, że mamy 76 miejsc do dyspozycji dla nowych uczniów. Ale w regulaminie naboru mamy zapis, że uczniowie naszej szkoły przyjmowani są w pierwszej kolejności. I takich chętnych mamy 34 osoby – informuje Władysław Zaucha.
To oznacza, że „Elektryk” ma około 40 wolnych miejsc dla uczniów z innych kieleckich szkół.
Marcin Różycki, zastępca prezydenta Kielc przyznaje, że miejsc w internatach nie wystarczy dla wszystkich chętnych. Jak tłumaczy, miasto nie miało pieniędzy, by zwiększyć liczbę internatów lub burs.
- Brak miejsc dla młodych ludzi, to koszt reformy edukacji - twierdzi Marcin Różycki.
Miasto Kielce prowadzi dwa internaty i jedną bursę. W sumie na uczniów czeka ponad pół tysiąca miejsc, z czego zdecydowaną większość zajmą osoby, które już w tych placówkach mieszkały w poprzednim roku szkolnym.