Światowej sławy wiolonczelista Mischa Maisky jest gwiazdą ósmego dnia Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego imienia Krystyny Jamroz. W samo południe był gościem w kawiarence festiwalowej przy hotelu Bristol w Busku-Zdroju.
Mimo wczesnej jak na kurort pory, kawiarenka wypełniła się osobami, które nie mogły przepuścić okazji bezpośredniego spotkania z gwiazdą. Swoich fanów artysta przywitał uśmiechem, po czym z niezwykłą otwartością oraz z dystansem do siebie, opowiadał o swoim życiu. Przyznał na przykład, że na wiolonczeli zaczął grać w wieku ośmiu lat, kiedy rzucił… palenie. Zdziwienie słuchaczy skwitował stwierdzeniem, że był dziwnym dzieckiem. Zdradził też, że długo z talentem muzycznym walczyła jego miłość do piłki nożnej, ale ostatecznie mając niespełna 14 lat uznał, że drugim Pelé nie będzie i oddał się muzyce.
Mówił o swoich mistrzach, których też nazywał swoimi ojcami. Opowiedział, również o swojej wiolonczeli, która w przyszłym roku będzie miała już 300 lat!
– Powiedziałem, że znalazłem swój instrument jakieś 46 lat temu, ale tak naprawdę mam wrażenie, że ta wiolonczela znalazła mnie. Jak w każdym związku, także ludzkim, czasami bywają zgrzyty, a czasami wszystko pięknie się układa – żartował.
Dodał, że ma świadomość, że są ładniejsze, wydające lepszy dźwięk wiolonczele, ale ta jest dla niego najlepsza, bo jego. Wyjaśnił, że podobnie jest z kobietami.
– Może twoja żona, partnerka nie jest najpiękniejszą kobietą na świecie, ale dla ciebie jest najpiękniejsza, bo jest twoja. Moja żona jest najpiękniejszą kobietą na świecie zaznaczył.
Ludzie czasami gonią w poszukiwaniu tego, co lepsze i w ten sposób nigdy nie będą usatysfakcjonowani. Jestem szczęśliwy, bo to, co mam jest dla mnie najlepsze! – stwierdził.
Takich wypowiedzi z przesłaniem było więcej. Zaapelował o tolerancję i otwarcie się na różnice, na wszelką inność, czy to religijną, czy w sposobie ubierania się. Każdą.
– Dużo podróżuję po świecie i spotykam się z tą różnorodnością. A wszelkie konflikty biorą się właśnie z braku tolerancji – powiedział, co spotkało się z aplauzem słuchaczy.
Mischa Maisky po raz drugi gości na buskim festiwalu. Poprzednio był tu dwie dekady temu. Dziś po południu, o godzinie 17.00, w Buskim Samorządowym Centrum Kultury wykona suity wiolonczelowe Jana Sebastiana Bacha. Dzieło, które nazwał muzyczną biblią.
– O ile muzyka jest religią, to te utwory wiolonczelowe Bacha są jak biblia. Jest to księga ksiąg do której się sięga, sięga i za każdym razem wydaje się człowiekowi, że jest coraz bliżej, a jednak nie jest w stanie ogarnąć ich piękna i wielkości – wyjaśnił.
Przyznając się do fascynacji dziełami Bacha, żartował, że z tym kompozytorem różni go między innymi to, że Bach miał 20 dzieci, a on ma tylko sześcioro i na tym zakończył pracę w tym zakresie. Zdradził, że spełniło się jego marzenie związane z tym, że tworzy muzykę ze swoim dziećmi.
Spotkanie z artystą poprowadził Artur Jaroń, dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego imienia Krystyny Jamroz.