4 lipca – to dzień pamięci dla mieszkańców Boru Kunowskiego oraz gmin Brody i Kunów. W 1943 roku Niemcy zamordowali 43 Polaków, w tym kobiety i dzieci. Prawie połowę ofiar spalono żywcem w stodole.
W odpowiedzi na rosnącą aktywność ruchu oporu, okupanci zaostrzyli terror wobec ludności wiejskiej dystryktu radomskiego. Brutalne pacyfikacje dotknęły zwłaszcza środkową jego część, obejmującą tereny przedwojennych powiatów: iłżeckiego, kieleckiego, koneckiego i włoszczowskiego. Kulminacyjnym punktem kampanii terroru stały się pacyfikacje Boru Kunowskiego i Michniowa.
Pamięć o wydarzeniach sprzed 76 lat wciąż jest żywa wśród mieszkańców wsi i okolicy. Zofia Klepacz wspomina opowieść swojego teścia, Józefa Klepacza, który w czasie II wojny światowej był sołtysem Boru Kunowskiego. Dzień przed pacyfikacją wraz z podsołtysem zostali wezwani na posterunek żandarmerii niemieckiej i po przesłuchaniu zostali zatrzymani do następnego dnia. Miało to zapobiec ostrzeżeniu mieszkańców. Pierwsze strzały padły około godziny 4 nad ranem. Niemcy otoczyli wieś szczelnym kordonem, co nie dawało szansy ucieczki.
Do dziś zostały cztery osoby pamiętające tamte wydarzenia. Wśród nich jest Stanisława Pszonak. 4 lipca miała przystąpić do pierwszej komunii świętej. Z ciotką i bratem schowała się na polu w zbożu. Tam znalazł ich niemiecki żandarm, ale kazał uciekać im do domu. Oni ocalili życie, zginął jednak ojciec i brat. Niemcy nie pozwolili pogrzebać ciał zamordowanych na cmentarzu. Pochowali ich mieszkańcy wsi. Szybko zbijano trumny, nawet z nieheblowanych desek. Na szczątki osób spalonych przygotowano jedną skrzynię, w której zostali pochowani. Wszyscy spoczęli we wspólnej mogile w lesie, dopiero po wojnie ciała przeniesiono na cmentarz w Kunowie.
Aleksander Klepacz, brat Stanisławy Pszonak, miał w czasie pacyfikacji 6 lat. Pamięta żandarma, który kazał dzieciom uciekać i strach towarzyszący tamtej ucieczce. Po wojnie angażował się w oznaczanie miejsc, w których byli zabijani kolejni mieszkańcy wsi. Pacyfikacja była bowiem zaplanowaną akcją, z której niewielu osobom udało się uciec.
Obecnie pomnik upamiętniający pacyfikację wsi jest pod opieką Lasów Państwowych. Krzysztof Gębura z Leśnictwa Połągiew przypomina, że na tym terenie jest wiele podobnych miejsc. Są i takie punkty, do których można dojść jedynie pieszo, tam też docierają leśnicy.
Współorganizatorem uroczystości była gmina Brody. Jak zaznaczyła wójt Marzena Bernat, zadaniem samorządu jest koordynowanie spotkań o charakterze patriotycznym. Gmina ma być gwarantem podtrzymywania pamięci o przeszłości.