Na czym polega dogmat o Bożym Macierzyństwie? W jaki sposób się formował? Dlaczego były wokół niego spory i wątpliwości? Jak on oddziałuje na nasze życie chrześcijańskie i co on dla nas znaczy? – podczas kolejnego spotkania w ramach cyklu „Rozmowy o wierze przy kominku” prawdę wiary o Bożym macierzyństwie analizuje o. dr hab. Jan Strumiłowski z Archiopactwa Cystersów w Jędrzejowie.
Temat dogmatów jest bardzo trudny, jeżeli chcemy przełożyć je na nasze codzienne życie. Szczególnie trudne są dogmaty dotyczące Maryi, ponieważ wydaje nam się, że jest duży dystans pomiędzy naszym życiem, a Maryją, to znaczy pomiędzy tym, kim Ona jest, a tym, jak nasze życie wygląda. Wiemy, że mamy naśladować Maryję, jednak nikt z nas nie jest niepokalanie poczęty, nikt z nas nie jest Matką Boga.
Dogmat dotyczący Bożego Macierzyństwa Maryi to jeden z trudniejszych i ważniejszych dogmatów. Sformułowanie: „Matka Boża” jest dla nas zrozumiałe, ale jak tylko zostanie trochę zmienione i nie brzmi „Matka Boża”, tylko „Matka Boga” to zastanawiamy się, czy Maryja urodziła Boga? Czy wcześniej Boga nie było?
Takie właśnie problemy z tytułem Theotokos (Matka Boga) mieli Ojcowie Kościoła w początkach chrześcijaństwa i o to się spierali.
Dogmat o Bożym Macierzyństwie Maryi, czyli Theotokos
Budził on pewne kontrowersje w pierwotnym Kościele. W Piśmie Świętym nie ma wprost użytego słowa „Theotokos” – Boża Rodzicielka, Matka Boga. Są natomiast użyte słowa, które określają Ją jako „antropotokos”, czyli Matka Człowieka, Jezusa Chrystusa. Padają tu również słowa: Matka Jezusa Chrystusa.
Jezus był człowiekiem, zatem możemy podejrzewać, ze Ona zrodziła tą ludzką cząstkę Jezusa. Natomiast mówić, że Maryja jest Matką Boga to niektórym starożytnym chrześcijanom wydawało się określeniem zbyt dosadnym i niebezpiecznym. To tak, jakbyśmy chcieli powiedzieć, że Maryja urodziła Boga, dała początek i istnienie Bogu. I to wydawało się kontrowersyjne. Bo Bóg był przed Maryją i to Ona została wybrana przez Niego, a zatem w jaki sposób można nazywać Ją Matką Boga.
Z drugiej strony, w Ewangelii według Św. Łukasza po Zwiastowaniu jest scena, kiedy Maryja przekraczając próg domu swojej krewnej Elżbiety słyszy od niej „…skądże mi to, że Matka mojego Pana do mnie przychodzi…” . Tu słowo Pan jest bardzo ważne. W greckim tłumaczeniu Starego Testamentu (w tak zwanej Septuagincie) wielokrotnie występuje imię Boga objawione na górze Synaj – JHWH (Jahwe). Żydzi, ze względu na wyjątkową świętość tego imienia najpierw zaczęli zastępować je hebrajskim słowem Elohim, które oznacza Pan Niebios, Bóg Niebios. Kiedy Stary Testament został przetłumaczony na język grecki, to słowo Elohim zastąpiono słowem Kyrios, czyli Pan. Z tego względu, kiedy w Nowym Testamencie występuje słowo Kyrios (Pan) to w rzeczywistości może ono sugerować boską godność. Dlatego też w scenie zwiastowania możemy odczytać sugestię nazwania Maryi matką Boga.
Wiara pierwszych chrześcijan była kształtowana przez pierwotną tradycję i słowa Pisma w takiej właśnie postaci. Macierzyństwo Maryi względem Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem wydawało się być czymś naturalnym. Kontrowersje zaczęły pojawiać się później – wraz z rozwojem i pogłębieniem doktryny.
W wyznaniu wiary (Symbolu apostolskim) jest sformułowanie: „wierzę w Jezusa Chrystusa, który się począł z Ducha Świętego i narodził się z Maryi Panny”. Ci, którzy później kwestionowali Boże Rodzicielstwo, powoływali się na ten tekst. Istotne tutaj jest to, że podmiotem tego zdania nie jest odwieczny Syn Boży, ale Chrystus – czyli Syn Wcielony. Tym samym tekst bezsprzecznie potwierdzał, że Maryja jest Matką Jezusa Chrystusa. Natomiast sformułowanie, że Maryja jest Matka Boga, w takiej perspektywie wydaje się iść za daleko, bo oznaczałoby ono, że Maryja dała początek bóstwu. Z tym przeciwnicy maryjnego tytułu Theotokos się nie zgadzali.
Inaczej o tej kwestii powiedział Sobór w Konstantynopolu. Wtedy kontrowersji wokół „Theotokos” jeszcze nie było. Sobór ten był skierowany przeciwko Arianom, którzy kwestionowali Bóstwo Jezusa. Dlatego w wyznaniu wiary tego soboru jest rozwiniecie wątku o Jezusie Chrystusie, że to jest „Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego zrodzony, a nie stworzony” – chodziło o to, aby pokazać, że jest prawdziwym Bogiem, nie jest stworzony.
Dalej w narracji o wcieleniu jest powiedziane: „…On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i przyjął ciało z Maryi Dziewicy”, co oznacza, że prawdziwie „narodził się z Maryi, zawsze Dziewicy, za sprawą Ducha Świętego….:”. Tu postać historyczna Jezusa Chrystusa jest tożsama z Synem Bożym, który inaczej niż w Symbolu apostolskim jest podmiotem wyznania Konstantynopolitańskiego. Tu nie ma mowy o tym, że Maryja dała początek istnieniu Boga, ale że ona Go narodziła.
Ze względu na te niejednoznaczności termin „Theotokos”, miał swoich przeciwników. Najbardziej wyraziście w historii Kościoła zaznaczył się na tym polu spór pomiędzy Nestoriuszem, a Cyrylem Aleksandryjskim. Nestoriusz twierdził, że nie należy nazywać Maryji „Theotokos”, bo to by oznaczało, że Ona dała początek Bogu, co jest niemożliwe. On uważał, że o Maryi można mówić „antropotokos”, czyli rodzicielka człowieka (lub rodzicielka człowieczeństwa – ludzkiej natury Chrystusa), ponieważ Maryja dała swoją ludzką naturę Jezusowi. Nie wykluczał on jednak jednoznacznie stosowności terminu Theotokos. Uważał po prostu, że jest on niewystarczalny. Według niego, Maryja jest zarówno „antropotokos”, ponieważ dała ludzką naturę oraz „Theotokos”, ponieważ w tej naturze ludzkiej zrodziła Boga. Jako syntezę Nestoriusz proponował termin „Christotokos”, czyli rodzicielka Chrystusa. I to może nam wydawać się najbardziej logiczne.
Z kolei Cyryl Aleksandryjski, który uważał, że możemy i powinniśmy mówić „Theotokos”, bo to jest prawidłowe i najlepsze określenie Maryi. Nie zgodził się, aby Maryję głównie określać „Christotokos”. To jego zdaniem mogło doprowadzić do innych herezji. Uważał, że jeżeli nazwiemy Maryję „Christotokos” to istnieje ryzyko, iż zrozumiemy to w ten sposób, jakoby Maryja zrodziła człowieka, który następnie przybrał Boską naturę. I tu się rodzi herezja, którą nazywamy adopcjanizm, sprowadzająca się do stwierdzenia, że Chrystus był człowiekiem, w którego w pewnym momencie zostało wlane Bóstwo, przez co został przez Boga adoptowany i obdarzony Boską naturą. Niektórzy heretycy w starożytności tak wierzyli i dlatego Cyryl Aleksandryjski mówił, że określenie „Christotokos” powoduje zbyt duże rozdzielenie między dwiema naturami.
Spór o „Theotokos” to zatem spór chrystologiczny, a nie ściśle mariologiczny, ponieważ tu nie chodziło tylko o Maryję, lecz o Chrystusa. Od tego, jak nazywano Maryję, zależało to Kim był Jezus Chrystus.
Nestoriusz uważał, że Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, ale te dwie Jego natury są od siebie mocno oddzielone. W związku z tym nie godził się, aby Maryja była nazywana „Theotokos”. Jego zdaniem tak ściśle natury się nie zjednoczyły. On uważał, że dwie natury w Jezusie Chrystusie: Boska i ludzka są zjednoczone tylko w sferze moralnej, co znaczy, że Jezus jako człowiek doskonale, moralnie wypełniał wolę Ojca i swojej Boskiej natury. Jednak z takim rozumowaniem wiązał się duży problem, ponieważ zjednoczenie natur w Jezusie określa akt zbawczy (zjednoczenie natur jest de facto powrotem człowieka do Boga) i jest pierwowzorem i wyznacznikiem i zaczątkiem tego, jak w nas ma dokonywać się zjednoczenie z Bogiem i jak mamy przeżywać chrześcijaństwo. Jeżeli byśmy brali pod uwagę tylko zjednoczenie moralne, to sprowadzałoby to chrześcijaństwo tylko do moralnego wypełniania nakazów Ewangelii. To oznaczałoby, że nigdy nie zjednoczymy się z Bogiem, ani nigdy nie zostaniemy przez Boga przybrani za synów i nazwani synami. Nigdy nie będziemy mieli udziału w Jego Bóstwie. Jedyne, co możemy zrobić to swoją wolą wypełniać Boskie nakazy. A to w gruncie rzeczy jest niemożliwe do spełniania przez człowieka.
Cyryl Aleksandryjski natomiast uważał, że Chrystus jest jedną osobą, która ma dwie natury, ściśle ze sobą złączone. To oznacza, że jeżeli stajemy się dziećmi Bożymi, jeżeli zaczynamy żyć po chrześcijańsku, to nie jesteśmy tylko ludźmi naginającymi naszą wolę do nakazów Ewangelii. Zjednoczenie natur w Chrystusie, którego konsekwencją jest możliwość przebóstwienia człowieka sprawia, że Ewangelia staje się naszą tożsamością, czymś wewnętrznym i spójnym z naszą osobowością, gdyż życie Boże staje się naszym udziałem. Jeżeli bowiem spełniamy przykazania, wierzymy w Jezusa Chrystusa, żyjemy sakramentalnie, to Bóg napełnia nas. Jesteśmy przez to coraz bardziej przepełnieni Duchem Świętym i Bogiem. Tożsamość Syna Bożego coraz bardziej staje się naszą tożsamością, a zewnętrzne Słowo i nakazy Ewangelii, stają się naszym wewnętrznym światem.
W sporze o „Theotokos” tak naprawdę chodziło więc o to, kim rzeczywiście jest Jezus Chrystus, wtórnie natomiast o to, kim my jesteśmy. Jeżeli Maryja jest Bożą Rodzicielką, to Ona zrodziła Jezusa Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem. W nim Boska i ludzka natura idealnie współgra. Dla nas ma to takie znaczenie, że jeżeli stajemy się przybranymi dziećmi Bożymi, to dalej mamy ludzką naturę z rozumem, pamięcią, wolą zmysłami i pragnieniami, ale jest ona przeniknięta i spójna z bóstwem samego Boga. Ponadto, ze względu na hipostatyczną jedność natur w Chrystusie właściwym jest używanie tytułu Theotokos względem Maryi. Ona przecież nie zrodziła natury ludzkiej Chrystusa, bo natury nie da się zrodzić, ale zrodziła człowieka, który posiada dwie natury – boską i ludzką. W konsekwencji wyrażenia tych tez przez Cyryla, Nestoriusz został słusznie potępiony.
Z powyżej zarysowanego sporu widać, że Ojcowie Kościoła walczyli nie tyle o słowa i sformułowania dogmatyczne, ale o egzystencję chrześcijańską. Na Soborze w Efezie w 431 roku został określony dogmat o „Theotokos”, czyli o Bożej Rodzicielce. Na tym Soborze napisano Formułę Zjednoczenia, która określa, jak są zjednoczone natury w Jezusie:
„Wierzymy więc, że Pan nasz Jezus Chrystus, jednorodzony Syn Boży jest doskonałym Bogiem i doskonałym Człowiekiem, złożonym z rozumnej duszy oraz z ciała, zrodzony z Ojca przed wiekami co do Bóstwa, a w ostatnich czasach dla nas i dla naszego zbawienia z Maryi Dziewicy, co do człowieczeństwa. Współistotny Ojcu, co do Bóstwa i współistotny nam, co do człowieczeństwa. Nastąpiło bowiem zjednoczenie dwóch natur, dlatego wyznajemy jednego Chrystusa, jednego Syna i jednego Pana. Z racji zjednoczenia bez pomieszania wierzymy, że Święta Dziewica jest Bogarodzicą. (Theotokos), ponieważ Słowo Boże się wcieliło, stało się człowiekiem i od chwili Swego poczęcia zjednoczyło się ze świątynią, którą z niej wzięło”. W tych słowach sobór zatem określa jako dogmat, że Maryja jest Bożą Rodzicielką. Ponadto wyznanie wiary soboru Efeskiego w swoich sformułowaniach wyjaśnia, że Maryja urodziła jedną osobę Jezusa Chrystusa o dwóch naturach: Boskiej i ludzkiej i dlatego jest Matką Boga.
Na Soborze Konstantynopolitańskim II w 553 roku zostały sformułowane trzy anatemy, z czego dwie odnosiły się do wiary w „Theotokos”.
Pierwsza anatema mówiła: „Jeżeli ktoś nie wyznaje, że są dwa narodzenia Słowa Bożego, pierwsze przed wiekami z Ojca, pozaczasowe i bezcielesne, drugie zaś w ostatnich czasach, kiedy to samo Słowo zstąpiło z nieba, przyjęło ciało ze świętej i chwalebnej Bogarodzicy zawsze dziewicy Maryi i z Niej się narodziło, niech będzie przeklęty”.
Druga anatema mówiła: „Jeżeli ktoś mówi, że kim innym jest Słowo Boże, które czyniło cuda, a kim innym Chrystus, który cierpiał, albo mówi, że Słowo Boże jest razem z Chrystusem zrodzonym z niewiasty, albo, że jest w Nim samym, jak w jakimś drugim, a nie wyznaje, że jest jeden i ten sam Pan nasz Jezus Chrystus, Słowo Boże, które przyjęło ciało i stało się człowiekiem, i że jego samego są cuda i cierpienia, które dobrowolnie znosił w ciele, niech będzie przeklęty”.
Ojcowie usilnie walczyli o dogmat Bożej Rodzicielki, ponieważ miał on strzec hipostatycznego zjednoczenia, które dokonało się w Jezusie Chrystusie.
Jednak na tym znaczenie tego dogmatu się nie kończy. Ma on szerszy sens, wynikający z tego, jak patrzono na Maryję jeszcze przed Soborem Efeskim, kiedy się jeszcze nie zajmowano kwestią Bożego Rodzicielstwa i dogmatyzowaniem tej prawdy. Wtedy Ojcowie już określali Maryję, jako drugą Ewę. Pierwsza Ewa była niewierna i zgrzeszyła, natomiast Maryja jako druga Ewa był posłuszna, wypełniała wolę Bożą, ratowała ludzkość.
Analogia ta pokazuje, że Maryja ma szczególne znaczenie w historii Zbawienia, tak jak Ewa miała szczególne znaczenie w historii naszego grzechu. Maryja zaczyna być kimś szczególnym. Ponadto inni Ojcowie Kościoła mówili równocześnie, że drugą Ewą nie tylko jest Maryja, ale drugą Ewą jest również Kościół. Kościół nas rodzi do wiary, Kościół rodzi w nas Dziecko Boże. Synteza tych dwóch twierdzeń prowadzi do wniosku, że Maryja nie jest tylko postacią historyczną, która odegrała wybitną rolę w historii zbawienia, ale jest typem i pierwowzorem Kościoła Świętego.
Jeżeli taką Maryję, która jest typem i wzorem Kościoła Świętego nazwiemy „Theotokos”, ma to dalsze znaczenie w rozumieniu kim jest Kościół. To nie jest instytucja, która ma spełniać nasze zachcianki i pragnienia duchowe, ani nie jest po to, żeby zaspokajać nasz zmysł religijny. Kościół jest po to, aby w nas, ludziach, rodzić życie Boże. Tak jak Maryja zrodziła Jezusa Chrystusa, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, tak Kościół rodzi prawdziwe dzieci Boże. My wchodzimy w łono Kościoła poprzez chrzest święty, a przez posługę Kościoła rodzi się w nas życie Boże. I to jest cel i sens naszego życia, którego strzeże prawda dogmatyczna o Bożej Rodzicielce.
ROZMOWY O WIERZE: Kim Ona jest – Matka