Ławeczka Andrzeja Koziei została dziś odsłonięta przed kinem Moskwa w Kielcach. Uroczystość odbyła się dokładnie trzy lata po śmierci tego niezapomnianego wykładowcy Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, kulturoznawcy, filmoznawcy, a przede wszystkim przyjaciela ludzi. To ostatnie określenie padało wielokrotnie. Już podczas mszy świętej, która zainaugurowała uroczystość, o darze przyjaźni mówił ksiądz Andrzej Kaszycki.
– Mówiąc dziś o przyjaźni wspominamy świętej pamięci Andrzeja, bo można powiedzieć, że był przyjacielem człowieka. Każdego. Lubił przebywać z ludźmi - podkreślał duchowny.
Tak samo zapisał się w pamięci wielu osób, które dobrze go znały. Jednym z nich jest profesor Marek Ruszkowski z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Profesor mówił wręcz o fenomenie Andrzeja Koziei, który sprawił, że tak liczne grono pojawiło się na odsłonięciu pomnika.
– Tu można by wiele mówić, ale jakbym miał wskazać jedną cechę, to byłaby jego otwartość na ludzi, jego umiejętność nawiązywania kontaktów z drugim człowiekiem, bez względu na wiek rozmówcy. Andrzej świetnie się dogadywał z dziećmi i młodzieżą, jeździł zresztą na kolonie i zimowiska. Świetnie komunikował się też z ludźmi w swoim wieku, ze starszymi od siebie również. Znosił bariery między ludźmi, to jest bardzo ważne. Koncentrował się na tym, co ich łączy, a nie na tym, co dzieli. Myślę, że tym właśnie sobie ich zjednywał – wyjaśnił.
Ale lista tych pozytywnych cech jest o wiele dłuższa. Profesor Marek Ruszkowski podkreślał, że Andrzej Kozieja nigdy nie traktował pobieżnie kontaktów z drugą osobą.
– Umiał słuchać ludzi. Myślę, że dzisiaj żyjemy w zbyt dużym pośpiechu i nie mamy tej umiejętności. Pytamy, co słychać i wracamy do swoich obowiązków. Andrzej nie. Andrzej nie miał prawa jazdy, nie miał samochodu, przemieszczał się komunikacją miejską, albo podmiejską, co zajmowało mu dużo czasu, a jednak, jeśli kogoś spotkał, zawsze się zatrzymał, zawsze zapytał – co słychać i nie było to pytanie banalne. Zawsze się wsłuchiwał w to, co ktoś do niego mówił i to zapamiętywał. Ujmował wszystkich wysyłaniem kartek z życzeniami, ale też z wyrazami pamięci, bez okazji. Poza tym Andrzej to, co robił z jednej strony traktował poważnie, poważnie podchodził do swoich zadań jak wykładowca, ale do tego co robił wnosił pewną dozę humoru. To połączenie też sprawiało, że ludzie go lubili, cenili i na pewno bardzo długo będą o Andrzeju pamiętać. Brakuje od niego telefonów, co istotne – bez kontentej potrzeby. To był właśnie Andrzej: zawsze myślał o innych i może za rzadko myślał o sobie – przyznał profesor Marek Ruszkowski.
Andrzej Kozieja przez wiele lat mocno angażował się w kontakty z Polakami mieszkającymi na Ukrainie, czego przejawem była obecność na uroczystości delegacji z Winnicy. Na tę część jego działalności zwrócił uwagę senator Krzysztof Słoń.
– Ja miałem to szczęście, że znałem go dość blisko, bo to lata współpracy mojej z nim, jeszcze kiedy byłem kieleckim radnym, a Andrzej to niezwykle aktywa osoba w naszym kieleckim krajobrazie. Oprócz jego fachowości, której trudno szukać i tej swady z jaką potrafił opowiadać o filmach, to był człowiek z sercem na dłoni. Szczególnie to jego serce odczułem, gdy jako animator wakacyjnych pobytów Polonii, zwłaszcza z Ukrainy, angażował się w to całkowicie. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Doskonale wpisywał się w budowanie tych relacji, ale i w to, by Polacy na Ukrainie, na Podolu mieli świadomość, że tu się o nich pamięta – podkreślił Krzysztof Słoń.
W odsłonięciu ławeczki udział wzięli przyjaciele, współpracownicy, byli studenci, ale też najbliżsi Andrzeja Koziei na czele z żoną Mariolą, bratem Markiem oraz bratanicą Kasią, która mówiła, że w rodzinie wciąż czuć pustkę.
– Był bardzo pozytywną osobą i bardzo nam wujka brakuje. Wnosił bardzo wiele dobrego do naszej rodziny w każdym sensie. Począwszy od tego, że jest pustka w skrzynce pocztowej przed każdymi świętami, bo już mało kto pisze kartki. Zawsze, kiedy wujek przyjeżdżał było dobre słowo. Nie pamiętam takiej sytuacji, żeby wujek o kimkolwiek wypowiadał się źle. Był nie tylko członkiem naszej rodziny, ale przede wszystkim był też naszym przyjacielem i autorytetem – mówiła.
Wspomnienia o Andrzeju Koziei wypełniły trzecią część uroczystości, która odbyła się we wnętrzach kina Moskwa. Podziękowano także tym wszystkim, którzy przyczynili się do postawienia pomnika. Na ławeczkę datki złożyło niemal 200 osób. Dzięki nim udało się zebrać prawie 80 tysięcy złotych.
Autorem rzeźby jest Sławomir Micek. Na jednej z tablic oprócz informacji o Andrzeju Koziei znalazło się też motto, którym kierował się w życiu: „Dobrze jest być kimś ważnym, ale ważniejsze jest być kimś dobrym”.
Mimo, że Andrzej Kozieja nie żyje już od trzech lat ślady jego działalności są wciąż obecne. Agnieszka Dziarmaga, kierownik Ośrodka Edukacyjno-Muzealnego Świętokrzyski Sztetl zaznaczyła, jak wiele „Koziejka” zrobił dla instytucji, której szefuje. Dzięki niemu powstało między innymi Kino o Żydowskich Wątkach. Od trzech lat w okolicach rocznicy śmierci Andrzeja Koziei odbywa się tam koncert jemu dedykowany. W tym roku odbędzie się 26 maja o godzinie 16:00. Wystąpi Trio Pozytywne, które wykona muzykę filmową.
Z kolei w Ośrodku Kultury Ziemowit w Kielcach od lat odbywa się Przegląd Filmów Edukacyjnych „Człowiek w poszukiwaniu wartości”, którego twórcami byli: szefowa tej instytucji, Teresa Orlikowska oraz Andrzej Kozieja. W poniedziałek, 20 maja rozpocznie się kolejna edycja tego wydarzenia, podczas której pośmiertnie nagrodą „Filmowym Ziemowitem” zostanie uhonorowany Andrzej Kozieja – za krzewienie sztuki filmowej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych.