Wicepremier Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego przebywa dziś w województwie świętokrzyskim. Zachęca w Kielcach do udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. wicepremier Jarosław Gowin udzielił również wywiadu Radiu Kielce. Rozmawiał z nim Radosław Podsiadły.
Panie premierze, 15 lat jesteśmy już w Unii Europejskiej, 20 lat w NATO. To sygnał dla różnych środowisk, jak się okazuje, do zgłaszania pomysłów dotyczących wpisania członkostwa Polski w tych organizacjach do konstytucji. Pan również popiera ten pomysł, ale pana pomysł idzie o wiele dalej, niż ten złożony np. przez Władysława Kosiniaka-Kamysza.
– Tak. Ja nie tylko popieram ten pomysł, ale mam gotowy projekt. W latach 2009-2011, jako poseł przewodniczyłem Nadzwyczajnej Komisji Konstytucyjnej i przygotowaliśmy właśnie rozdział polskiej konstytucji, porządkującą relacje między Polską, a Unią Europejską. Są tacy, którzy mówią, że taki rozdział jest niepotrzebny. Proszę zwrócić uwagę, że takie rozdziały wprowadziły w swoje konstytucje te kraje Unii Europejskiej, które się szanują. To są te silne kraje, takie jak: Niemcy czy Francja, albo z drugiej strony, to są Węgry pana premiera Viktora Orbána. Moim zdaniem tego typu rozdział byłby też potrzebny polskiej konstytucji.
Jedną z osób, która dosyć sceptycznie podchodzi do tego pomysłu jest Witold Waszczykowski, były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który mówi wręcz, że przypomina to trochę 1976 rok i konstytucję PRL-u z wpisaną na wieczność przyjaźnią polsko-radziecką.
– Ja rozumiem tego typu wątpliwości, ale one nie są właściwe w odniesieniu do mojego projektu, dlatego, że mój projekt nie przewiduje, że Polska będzie na wieczność związana z Unią Europejską. Przeciwnie, my tam proponujemy pewną procedurę na wypadek wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Dzisiaj takich przepisów nie ma. Przede wszystkim ten projekt, stabilizując obecność Polski w Unii Europejskiej, wyznacza pewne granice ingerencji z Brukseli w sprawy wewnętrzne Polski. Proszę zwrócić uwagę, że Traktat Lizboński dał możliwość poszerzania kompetencji instytucji unijnych za jednomyślną zgodą krajów członkowskich, ale żaden przepis w Polsce nie reguluje, kto ma wyrazić taką zgodę. Jest ryzyko, że taką zgodę może wyrazić rząd, albo zwykła większości parlamentarna. Ja w tym projekcie proponuję, aby zgodę na poszerzenie kompetencji unii, a tym samym ograniczenie kompetencji Polski, wyrażała większość 2/3 Sejmu i 2/3 Senatu. To jest informacja, która powinna takich sceptyków, jak pan minister Waszczykowski, uspokoić.
Z drugiej strony, ten pomysł, który pan zgłasza powinien również uspokoić opozycję, dlatego, że zabranie 2/3 Sejmu i 2/3 Senatu nie jest rzeczą prostą. Za tymi zmianami, które być może kiedyś tam będą wprowadzane, opowiada się również opozycja.
– To jest bardzo ważne. Uważam, że w sprawach najistotniejszych dla Polski, a tego dotyczy cała polityka zagraniczna, powinniśmy w miarę możliwości szukać porozumienia między rządem, a opozycją. Tak było przez wiele lat, kiedy niezależnie od tego czy rządziła prawica czy lewica, to wszystkie partie, przynajmniej te poważne partie w Polsce, popierały taki cel, jakim było wejście do NATO, a później wejście do Unii Europejskiej. Kiedy te dwa cele zrealizowaliśmy to niestety to takie strategiczne porozumienie wewnątrz polskiej klasy politycznej gdzieś prysnęło. Ja uważam, że w sprawach fundamentalnie ważnych dla Polski, my politycy powinniśmy szukać tego co łączy, a nie koncentrować się na różnicach i sporach.
Taką sprawą fundamentalną niewątpliwie jest kształt ustawy zasadniczej, czyli właśnie konstytucji. Ta, która teraz obowiązuje została przyjęta w 1997 roku, czyli ponad 20 lat temu przed wejściem Polski do NATO, na długo przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, choć już przymierzaliśmy się do jednego i do drugiego. Czy pańskim zdaniem konstytucja nie wymaga w ogóle gruntownych zmian, nie tylko tego jednego rozdziału o stosunkach Polski?
– Kiedy głosowaliśmy, my Polacy nad tą konstytucją, ja byłem zwykłym obywatelem i nawet przez myśl mi wtedy nie przychodziło, że mogą być kiedyś politykiem i głosowałem za tym projektem. Aczkolwiek mówiąc żartobliwie – głosowałem, chociaż się nie cieszyłem, dlatego że ta konstrukcja ma wiele wad, chociażby to niejasne rozgraniczenie kompetencji rządu i prezydenta powodujące, że ciągle niezależnie od tego, czy prezydent jest z tego samego obozu co rząd, czy z przeciwnego, to ciągle gdzieś tu dochodzi do jakiś nieuchronnych trać kompetencyjnych. Wydaje mi się, że przydałoby nam się nowa konstytucja, ale skoro NATO nie ma na razie odpowiedniego klimatu politycznego, i chyba też takiego szerokiego zapotrzebowania społecznego, to przynajmniej warto zacząć prace nad tym nowym rozdziałem do konstytucji. Rozdziałem, który tak jak powiedziałem, uporządkuje relacje Polski z Unią Europejską, a zarazem ustabilizuje naszą obecność w unii.
Mówi pan o tym, że nie ma szczególnego zainteresowania zmianami w konstytucji i chyba rzeczywiście pokazała to kwestia referendum konstytucyjnego, które proponował w ubiegłym roku prezydent Andrzej Duda. Środowiska polityczne dość sceptycznie się do tego pomysłu odniosły, a potem chyba śmiercią naturalną on rzeczywiście umarł.
– To nie tylko brak zainteresowania ze strony nas polityków przesądził o fiasku tej inicjatywy pana prezydenta Dudy. Już wspomniałem przed chwilą, że nie ma też społecznego klimatu, takiego społecznego poczucia zapotrzebowania na nową konstytucję. Warto o tych sprawach dyskutować, natomiast nie ma sensu podejmować żadnych pochopnych działań, pochopnych ruchów. Osobiście cieszę się, że pan prezydent Andrzej Duda wspomniał o tej potrzebie konstytucyjnego odniesienia się do faktu naszej obecności w Unii Europejskiej. Cieszę się, że zrobił to też poważany przeze mnie polityk, jakim jest Władysław Kosiniak-Kamysz. Mamy szanse na dyskusje. Na pewno w przyszłej kadencji będzie można do tego tematu wrócić.
Skoro jesteśmy przy wystąpieniu prezydenta Andrzeja Dudy i przy obchodach święta 3 maja Święta Konstytucji, jednego z najważniejszych świąt w Polsce, to nie mogę nie zapytać, jak odebrał pan zorganizowanie dokładnie w momencie, kiedy rozpoczyna się defilada wojskowa, wykładu na Uniwersytecie Warszawskim przez Donalda Tuska?
– Rzeczywiście, ta zbieżność terminów jest czymś niefortunnym. Jest świadectwem niskiej kultury politycznej w Polsce. W tych krajach, o których powiedziałem, że się szanują, np. w Niemczech, czy we Francji, byłoby niemożliwe żeby w momencie, w którym zaczyna się defilada, zaczynają się oficjalne państwowe uroczystości. Opozycja organizowała jakieś alternatywne obchody. Od razu zastrzegę, że mnie nie bulwersuje fakt, że Donald Tusk, ważny polityk europejski, miał wykład na uniwersytecie. Uniwersytet jest taką współczesną agorą, na której powinny ścierać się różne ważne racje. Zbulwersowało mnie co innego. To, o czym już rozmawialiśmy, czyli zbieżność terminów i druga rzecz, wystąpienie poprzedzające Donalda Tuska. Tam padły słowa, które były obraźliwe dla jeden z ważnych grup społecznych, dla polskich katolików. Kiedy w swoim liście do rektora Uniwersytetu Warszawskiego wyraziłem ubolewanie, że władze uniwersytetu nie zdystansowały się wobec treści tego wystąpienia to podkreśliłem, że nie chodzi tu tylko o obronę kościoła katolickiego. Takie same wątpliwości podniósłbym, gdyby chodziło o obrazę wspólnoty żydowskiej, islamskiej, buddyjskiej, czy stowarzyszenia ateistów. Uczelnie nie powinny być miejscem, w których padają tak drastyczne, żeby nie powiedzieć wprost, knajackie słowa.
Rektor Uniwersytetu Warszawskiego odciął się od tego wystąpienia. Ostatecznie odcięła się od tego wystąpienia również Platforma Obywatelska i inni uczestnicy tego spotkania. Sam Donald Tusk, kiedy obserwowałem zdjęcia po wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego na Uniwersytecie Warszawskim, nie wyglądał na zachwyconego. Trzeba przyznać, że z jego strony nie było też owacji, w przeciwieństwie do reszty sali.
– Myślę, że ta owacja była czymś bardzo smutnym, bo ona pokazuje w jaką stronę zmierza ta liberalna część tzw. elit. Mówię „tak zwanych”, bo mówiąc szczerze, jeżeli ktoś burzliwymi brawami oklaskuje takie niesmaczne wystąpienie, jak to które padło z ust pana Jażdżewskiego, to raczej na miano „elity” nie zasługuje. Co do samego Donalda Tuska, faktycznie myślę, że gdzieś go zawiodła intuicja polityczna. Fakt, że dobiera sobie takich współpracowników, jak pan Leszek Jażdżewski pokazuje kierunek ewolucji samego Donalda Tuska.
Analizował pan to czy Donald Tusk wystartuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich? Jak pana zdaniem może wyglądać?
– Od dłuższego czasu wyrażam przekonanie, że Donald Tusk stanie w szranki przeciwko panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie. W szeregach opozycji nie widać nikogo, kto miałby jakikolwiek, poza Donaldem Tuskiem, szanse, żeby nawet doprowadzić do drugiej tury w tych wyborach. Powagi kandydatury Donalda Tuska nie kwestionuję. Wiem, że to jest polityk, który ma w Polsce swoich zwolenników, ale myślę, że z tego starcia zwycięsko wyjdzie pan prezydent Duda.
W samej Platformie Obywatelskiej Donald Tusk nie może chyba liczyć na pełne poparcie, bo nie jest tajemnicą, że Grzegorz Schetyna niechętnie widziałoby powrót Donalda Tuska do Polski.
– Nie jest też tajemnicą, że Donald Tusk zapewne ma bardzo ambiwalentne oczekiwanie, jeżeli chodzi o wynik Koalicji Europejskiej, dlatego że, jeżeli Koalicja Europejska przegra te wybory to, jak sądzę, Donald Tusk podejmie działania zmierzające do tego, żeby pozbawić Grzegorza Schetynę funkcji przewodniczącego Platformy Obywatelskiej i usadowić na tym stanowisku kogoś z popleczników Donalda Tuska.
Pan dzisiaj, panie premierze, będzie spotykał się z mieszkańcami regionu. Pierwsze spotkanie w Kielcach już za panem. Nie jest też tajemnicą, że wspiera pan kandydata Porozumienia w tych wyborach.
– To prawda. Wspieram cały obóz Zjednoczonej Prawicy, ale na liście Prawa i Sprawiedliwości obok kandydatów PiS-u jest też kandydat Solidarnej Polski oraz kandydat Porozumienia. Bardzo dobry, bardzo energiczny i prowadzący też świetną kampanię, pan poseł Michał Cieślak. Z pełnym przekonaniem namawiam wszystkich do głosowania na kandydaturę Michała Cieślaka. To jest przedsiębiorca, to jest człowiek, który świetnie zna się w sprawach unijnych, był ekspertem Ministerstwa Rolnictwa, był ekspertem różnych organizacji międzynarodowych. Właśnie takich ludzi potrzebujemy w Parlamencie Europejskim. Ludzi, którzy z jednej strony będą mieli odwagę walczyć o polskie sprawy, ale z drugiej strony są do tego dobrze merytorycznie przygotowani. Wśród takich ludzi, na listach Zjednoczonej Prawicy, uważam że pan poseł Michał Cieślak należy do ścisłej czołówki w kraju.
Dzisiaj przed panami jeszcze Busko-Zdrój i Sandomierz.
– Cieszę się, że w Sandomierzu będę mógł odwiedzić także tamtejszą filię Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Kiedyś doprowadziłem do połączenia uczelni zawodowej w Sandomierzu z uniwersytetem. Pamiętam, że towarzyszyły temu pewne obawy. Wydaje mi się, że dzisiaj ta uniwersyteckość z Sandomierza jest znakomitą marką dla tego historycznego, wspaniałego miasta, który jest taką architektoniczną perełką Polski.