Jak co roku w Koprzywnicy podczas procesji w Wielką Sobotę można było zobaczyć „bziukaczy”, czyli strażaków wydmuchujących ustami naftę na płonące pochodnie. Wyjątkowe na skalę całej Polski widowisko odbyło się podczas wieczornej mszy.
[Procesji towarzyszyło uroczyste wypluwanie słupów ognia oświetlającego drogę. Strażacy, nabierając w usta naftę, wydmuchiwali ją na zapalone pochodnie, podskakując przy tym w charakterystyczny sposób.
– Sama tradycja „bziukania” sięga stu lat, a metoda poprawnego plucia ogniem przekazywana jest przez strażaków z pokolenia na pokolenie – wyjaśnia Marek Jońca, członek zarządu województwa, długoletni burmistrz Koprzywnicy.
Dokładnie nie wiadomo jak długa i skąd się wywodzi ta tradycja. Według niektórych sięga czasów powstania styczniowego, kiedy władze carskie zabroniły świętowania Zmartwychwstania Chrystusa. Strażacy nabierali nafty w usta i wydmuchiwali ją na płonące pochodnie, miało to być sposobem na ciche świętowanie. Powstające w ten sposób wysokie na kilka metrów słupy ognia, okoliczni mieszkańcy nazwali „bziukami”.
– Podobnie jak i w latach poprzednich w bziukaniu wzięło udział tylko czterech strażaków. Dawniej bziukało nawet dziesięć osób. Ale musieliśmy tę liczbę znacznie ograniczyć ze względu na bezpieczeństwo uczestników nabożeństwa. Aby zobaczyć bziukanie do Koprzywnicy przyjeżdża dużo turystów. Przykościelny plac ma niewielkie rozmiary, dlatego nie może w tym uczestniczyć więcej niż tych czterech strażaków – wyjaśnił prezes OSP w Koprzywnicy Zdzisław Cebuchowski.
Pozostali strażacy, towarzyszący bziukającym, nieśli butelki z naftą i zapalone pochodnie. Specjalna asysta wyposażona w koce gaśnicze, czuwała nad bezpieczeństwem osób uczestniczących w procesji. Uroczystość uświetnili wystrzałami z armat rycerze z lokalnych grup rekonstrukcji historycznych.
– Wzmianki o zorganizowanym „zianiu ogniem” przez strażaków z Koprzywnicy sięgają 1911 roku, czyli czasu powstania straży w tym miejscu. Poprawnemu „bziukaniu” towarzyszy rytuał, a wiedza o nim przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. W tym momencie potrafi go wykonywać zalewie kilku strażaków - mówi.
Nazwa „bziukanie” wzięła się od specyficznego odgłosu, jaki towarzyszy wydmuchiwaniu nafty na płonące pochodnie. Często słupy ognia, które sprawiają wrażenie, jak gdyby wydostawały się z ust strażaków, mają wysokość nawet kilku metrów. W ten sposób strażacy „niosą” światło, by oświetlać drogę Chrystusowi.
Jest to prawdopodobnie jedyny tego typu zwyczaj w Polsce.