Wąchocki klasztor ojców cystersów stal się scenerią kolejnych scen serialu Telewizji Polskiej „Korona Królów”. W zabytkowym refektarzu powstają sceny słynnej uczty u Wierzynka.
Gospodarza tej sceny zagra Marek Prażanowski, który przypomina, że Wierzynków było dwóch – ojciec i syn, obaj nosili imię Mikołaj. Ucztę wydał Mikołaj młodszy. Na potrzeby roli Marek Prażanowski poznał biografie ich obu, poddał się także charakteryzacji. Poza strojem konieczna była peruka, aby osiągnąć efekt noszonych wówczas półdługich włosów.
Robert Gonera, odtwarzający rolę biskupa Bodzanty podkreśla, że klasztor doskonale oddaje charakter średniowiecza. Jak mówi, to jedno z miejsc, które stają się kolejnym aktorem w filmie. Aktor zaznaczył, że rola kapłana, w dodatku biskupa, była dla niego nowym zadaniem aktorskim, ponieważ dotychczas grał niepokornych, albo wręcz negatywnych bohaterów. Rola kościelnego hierarchy wymagała więc przygotowania. Aktor przyznaje, że czytał opracowania historyczne na temat biskupa, podpatrywał także sposób zachowania księży, na przykład gest błogosławieństwa.
Katarzyna Czapla, odtwórczyni roli Elżbiety Łokietkówny mówi, że postać tej wielkiej, wpływowej osoby, to jedno z najważniejszych wyzwań w jej karierze. Zwłaszcza, że współcześnie rzadko jest okazja do grania ról kostiumowych w serialach, a stroje są niezwykle ważne w tworzeniu postaci. Aktorka jest przekonana, że ubrania w średniowieczu na pewno nie były przygotowywane z myślą o wygodzie. Zwłaszcza płaszcze, które są ciężkie i trudno je nosić. Za to rola królewska daje okazję do wystąpienia w bogatych szatach, zdobionych i efektownych. Tak samo jest z nakryciami głowy. Korona, którą jako władczyni Węgier nosi podczas uczty u Wierzynka, przyjechała specjalnie z Berlina. Obowiązkiem aktorki jest także posiadanie naturalnych paznokci, ale Katarzyny Czapli zakaz ich lakierowania nie dotyczy. Elżbieta straciła cztery palce w wyniku wybuchu i wszędzie nosiła rękawiczki, dlatego aktorka również w nich występuje i może sobie pozwolić na lakier na paznokciach.
Andrzej Hausner, odtwórca roli króla Kazimierza, zaznaczył, że gra w dekoracjach jest inna od tej w plenerze. Ciekawiej jest wyjść poza studio, które jest doskonale znane. Podczas scen takich, jak te w Wąchocku, łatwiej wejść w rolę. On sam przyznaje, że do występu w serialu przygotowywał się dłuższy czas, musiał na przykład opanować jazdę konną. Jak mówi, tę aktywność będzie uprawiał jeszcze po zakończeniu zdjęć. Postać ostatniego króla z Piastów była mu wcześniej znana na poziomie szkolnym, dopiero pracując nad rolą poznał ją bliżej. Przyszło mu grać mężczyznę o twardym charakterze, podejmującego niełatwe decyzje. Jednocześnie Andrzej Hausner podkreśla, że wiele brutalnych scen, zgodnych z prawdą historyczną, musiało zostać pominięte ze względu na czas emisji serialu i charakter telenoweli. Najtrudniejsze sceny wciąż przed nim, ale nie chce zdradzać ich szczegółów.
Aktorzy w czasie trwania serialu prezentują wydarzenia historyczne na przestrzeni ponad 30 lat. To wyzwanie dla charakteryzatorów i odtwórców ról. Przygotowanie twarzy postarzonej o ten czas zajmuje około 40 minut pracy zawodowców od make-up’u. Andrzej Popiel, odtwórca roli księcia Bolka Świdnickiego zaznaczył, że zaczynał od roli 23-latka, w tym momencie jego bohater ma lat 58. To wymaga szybkiego dostosowywania się do warunków fizycznych, trzeba przejść od roli młodzieńca do mężczyzny w starszym wieku.
Filmowcy będą pracować w Wąchocku jeszcze we wtorek. Okolice Starachowic i sam Wąchock są znane aktorom. Klasztor ojców cystersów po raz kolejny jest planem filmowym serialu, poprzednio kręcone tu były sceny obłóczyn królowej Jadwigi. Piotr Jeleń, który gra Ludwiga Bawarskiego, przypomniał, że w Starachowicach był na obozie wstępnym przed szkołą aktorską. Swoją rolę chimerycznego księcia opiera na obserwacjach wielu osób, bo źródła historyczne niewiele mówią o jego sposobie bycia.