„Solidarność” stawia ultimatum rządowi. Jeżeli postulaty związku nie zostaną spełnione, Solidarność 4 kwietnia wyjdzie na ulice w całej Polsce. Waldemar Bartosz, przewodniczący Regionu Świętokrzyskiego związku twierdzi, że chodzi przede wszystkim o postulaty płacowe, ale są żądania dotyczące wprowadzenia rozwiązań gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne Polaków i niedopuszczenie do gwałtownego wzrostu cen prądu.
– To są postulaty ciągnące się od nawet kilku lat i dotyczą w praktyce każdego z nas. Obejmują z jednej strony pracowników sfery budżetowej, poczynając od nauczycieli, a kończąc na grupach, o których rzadko się mówi, a zarabiają niewiele ponad płacę minimalną. Myślę tu na przykład o muzealnikach, czy różnych inspekcjach – tłumaczy szef świętokrzyskiej Solidarności.
„Solidarność” chce też między innymi pełnego odmrożenia kwot odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych i podniesienia kwoty wolnej od podatków. Waldemar Bartosz podkreśla, że spełnienie tych żądań kosztowałoby około 2 miliardów złotych, czyli znacznie mniej niż rząd planuje wydać na tak zwaną „Piątkę PiS”.
– Brak tych rozwiązań może skutkować wybuchem społecznym. Duża cześć ludzi jest bardzo niezadowolona, w budżetówce wrze. Dajemy rządowi czas do 28 marca na zakończenie rozmów i zaproponowanie satysfakcjonujących nas rozwiązań – na przykład przedstawienie kalendarza wprowadzania w życie naszych postulatów. Jeżeli rozmowy się nie zakończą, wyjdziemy na ulice – zapowiada Waldemar Bartosz.
Manifestacje związkowe odbędą się przed urzędami wojewódzkimi. Jeżeli nie przyniosą skutku, „Solidarność” zapowiada dalsze akcje. Nie jest wykluczona również skarga do Komisji Europejskiej. Waldemar Bartosz zapewnia jednak, że związek cały czas jest gotowy do rozmów z rządem.