Ponad 1118 razy wyjeżdżali od początku tego roku świętokrzyscy strażacy do gaszenia pożarów traw. To sześć razy więcej niż o tej samej porze w roku ubiegłym. Paweł Ksel z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach mówi, że trudno zrozumieć działania podpalaczy. Część robi to dla rozrywki, a część jest przekonana, że w ten sposób może użyźnić glebę.
Jak dodał gość Radia Kielce znamienne jest to, że do pożarów praktycznie nie dochodzi na terenach typowo rolniczych, gdzie pola są przez rolników uprawiane. W powiezie kazimierskim doszło tylko do 14 pożarów podczas, gdy w kieleckim, gdzie gleby są słabe i jest wiele nieużytków strażacy wyjeżdżali do 300 takich zdarzeń.
Trudno też zrozumieć motywację podpalaczy, bo argument, że służy to poprawie jakości gleby nie ma naukowego uzasadnienia. Ponadto wypalanie traw to olbrzymie koszty dla strażaków związane z ich gaszeniem.
– Do każdego takiego pożaru musimy jechać, bo nigdy nie wiadomo jakie mogą być jego skutki. W ubiegłym roku w całym kraju koszty 49 tysięcy wyjazdów wyniosły 33 mln złotych. To zmarnowany czas i pieniądze, za które można by wybudować np. dwie duże jednostki straży pożarnej.
Koszty pożarów są znacznie większe, ponieważ statystyki nie obejmują strat związanych ze spaleniem lasów, czy gospodarstw domowych.
Zdaniem gościa Radia Kielce, aby ograniczyć wypalanie, potrzebna jest zmiana mentalności naszego społeczeństwa. Jak się bowiem okazuje kary finansowe i więzienia na razie nie są wystarczającym argumentem. W ubiegłym roku policji udało się ustalić 5 sprawców pożarów traw w naszym regionie.
Wypalania traw zabraniają ustawa o ochronie przyrody i ustawa o lasach. Sprawcom grozi grzywna do 5 tysięcy złotych, a w przypadku spowodowania pożaru stanowiącego zagrożenie życia, zdrowia lub mienia do 10 lat pozbawienia wolności.