Ponad 1100 razy wyjeżdżali od początku tego roku świętokrzyscy strażacy do gaszenia traw. – Liczba interwencji wzrasta – podkreśla Paweł Ksel z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach. Jak wynika ze statystyk, najwięcej podpaleń było w powiatach kieleckim, sandomierskim i skarżyskim. Łącznie spaliło się 700 hektarów traw i nieużytków rolnych.
– Ogień rozprzestrzenia się w niekontrolowany sposób. Wystarczy chwila, aby objął na przykład okoliczny las. Trzeba pamiętać o tym, że drzewa szybko się palą, ale bardzo długo rosną – mówi Paweł Ksel.
Jak dodaje rzecznik, ratownicy muszą wyjeżdżać do każdego takiego zdarzenia, ponieważ nawet z pozoru nieduży ogień może spowodować poważne zagrożenie i straty materialne.
– Nie zawsze jest to proste, ponieważ do pożarów dochodzi zazwyczaj w trudno dostępnych miejscach, gdzie dojazd jest utrudniony – mówi Paweł Ksel.
Nie bez znaczenia są olbrzymie koszty takich operacji. W ubiegłym roku w całej Polsce strażacy wyjeżdżali do gaszenia pożarów traw 49 tysięcy razy. Operacje kosztowały około 33 milionów złotych.
Profesor Marek Jóźwiak, kierownik Katedry Ochrony i Kształtowania Środowiska UJK w Kielcach informuje, że wypalanie traw negatywnie wpływa na cały ekosystem.
– Do głębokości 15-17 centymetrów temperatura jest tak wysoka, że giną wszystkie mikroorganizmy, co powoduje, że gleba staje się jałowa. Przy polskich glebach ma to szczególne znaczenie. Po pewnym czasie gleba się odrodzi, ale nie ma już szans na dobre plony w danym roku – podkreśla profesor Marek Jóźwiak.
Wypalania traw zabraniają: ustawa o ochronie przyrody i ustawa o lasach. Sprawcom grozi grzywna do 5 tysięcy złotych, a w przypadku spowodowania pożaru stanowiącego zagrożenie życia, zdrowia lub mienia do 10 lat pozbawienia wolności.