Być może już od przyszłego sezonu kobieca PGNiG Superliga stanie się ligą zawodową. Pierwsze decyzje zapadną już w czwartek. W Warszawie spotkają się prezesi jedenastu klubów występujących w elicie, liderów i wiceliderów obu grup I ligi, przedstawiciele spółki, która ma prowadzić rozgrywki oraz przedstawiciele ZPRP.
– Nawet kiedy jedenaście zespołów spełni wymagania licencyjne, to gdyby spółka wyraziła taką wolę, zawsze może doprosić kogoś z grona klubów nie występujących w Superlidze. Chociażby po to, żeby mieć parzystą liczbę drużyn – powiedział Komisarz Ligi ZPRP Bogusław Trojan.
Podobnie jak w męskiej Superlidze, kluby będą musiały spełnić szereg wymogów licencyjnych. Najważniejszymi dla większości będzie przekształcenie się w spółki oraz zgromadzenie odpowiedniego budżetu.
– Jesteśmy gotowi na ewentualne zmiany. Mamy spółkę, która może od razu przystąpić do ligi zawodowej. Profesjonalizacja polega głównie na tym, że udowadniasz, że stać cię na grę. Klub będzie musiał posiadać budżet na określonym poziomie. W zeszłym roku była mowa o milionie złotych. Możemy przyklasnąć temu pomysłowi, a jeśli mielibyśmy jeszcze mieć jakąś korzyść finansową od sponsora tytularnego, to jak najbardziej jesteśmy za – stwierdził Krzysztof Demko, członek zarządu Korony Handball Kielce, która występuje w PGNiG Superlidze.
Obecnie za organizację kobiecych rozgrywek PGNiG Superligi odpowiada Związek Piłki Ręcznej w Polsce. W najbliższym czasie te obowiązki ma przejąć Superliga sp. z o.o., która od 2016 roku zarządza zmaganiami szczypiornistów.