Kapitulna 3, Silniczna 5, Niecała 3, Czarnowska 12, róg Plantów i Piotrkowskiej, czy kamienica przy ulicy Kaczyńskiego. W Kielcach nie brakuje budynków grożących zawaleniem. Na terenie samego śródmieścia takich miejsc jest co najmniej kilka. Choć rudery straszą mieszkańców i turystów, kieleccy inspektorzy budowlani często mają związane ręce.
Jak mówi Robert Wojnowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, samo zarejestrowanie budynku jako niebezpiecznego nie rozwiązuje sprawy. W podjęciu odpowiednich kroków skutecznie przeszkadzają sami właściciele, którzy pomimo nałożonych nakazów zburzenia nieruchomości, lub jej remontu nic nie robią, a inspektorzy mają trudności z ich egzekwowaniem.
W teorii istnieją ustawy pozwalające inspekcji na wyburzenie obiektu i obarczenie kosztami właściciela. W praktyce od takich decyzji łatwo się odwołać. Sama deklaracja remontu potrafi zamrozić proces na kilka miesięcy.
Inspektor wymienia m. in. budynek przy ul. Wojska Polskiego, gdzie urzędnicza batalia z właścicielami toczy się od wielu lat i na razie nie zapowiada się, aby miał nastąpić przełom. W wielu przypadkach właściciele odmawiają przyjęcia dokumentów, lub mieszkają za granicą. Zdarza się też, że inspektorzy nie są do budynku wpuszczani.
Robert Wojnowski zaznacza, że wiele budynków stanowi problem, ale miasto powoli próbuje go rozwiązać. Z ulicy Zagnańskiej w ostatnich latach zniknęło kilka obiektów. Natomiast budynki przy Kapitulnej, Kaczyńskiego, czy Cichej są odpowiednio zabezpieczone.
Kielce podzielone są na 6 rejonów, w każdym znajduje się przynajmniej kilka budynków niebezpiecznych lub grożących zawaleniem.