– Wzmocnienie pozycji polskich producentów rolnych na unijnym rynku – to wyzwanie stojące przed naszą reprezentacją w przyszłym europarlamencie – stwierdził poseł Michał Cieślak z Porozumienia. Świętokrzyski parlamentarzysta będzie kandydował w majowych wyborach z list Zjednoczonej Prawicy.
Jak stwierdził na naszej antenie, polska gospodarka rolno-spożywcza bardzo dobrze się rozwija, ale trzeba ją umocnić w łańcuchu unijnym.
– Przed nami duże zadania. Pojawia się przestrzeń do tego, aby wreszcie mówić o zwiększeniu dopłat do hektara szczególnie dla gospodarstw małych, rodzinnych. Jest też bardzo dobra atmosfera, żeby ziściło się to w kolejnej perspektywie finansowej – powiedział.
Poseł przyznał, że polscy rolnicy są w dużo gorszej sytuacji, niż rolnicy w Europie Zachodniej. – Małe gospodarstwa rolne nie mogą konkurować na tym samym poziomie, co gospodarstwa wielkoobszarowe, ponieważ koszty np. uprawy gleby są w nich wyższe. Poza tym, właściciele małych gospodarstw muszą dbać o zachowanie krajobrazu, ochronę środowiska, o tradycje rodzinne i rozwój obszarów wiejskich. Te wszystkie wartości sprawiają, że produkowana jest dobra, zdrowa i bezpieczna żywność – dodał poseł.
Michał Cieślak zaznaczył, że należy także podjąć dyskusję o wypracowaniu przepisów, które umożliwią tak zwanym „dwuzawodowcom” korzystanie ze wszystkich programów unijnych. Często właściciele małych gospodarstw podejmują pracę dodatkową w innym zawodzie, ponieważ nie są w stanie utrzymać rodziny z rolnictwa. Ale z tego powodu nie mogą korzystać z unijnych programów wsparcia. To trzeba zmienić, są to dla nas główne priorytety w rolnej polityce europejskiej – stwierdził poseł.
Michał Cieślak dodał, że duże podmioty gospodarcze w Unii Europejskiej korzystają z tak zwanego efektu skali, czyli wielkości swojej produkcji. – Dziś coraz częściej się mówi, że tę wielkość produkcji albo trzeba opodatkować, albo też doprowadzić do takiego stanu, w którym mali producenci będą mogli także z tego rynku korzystać. Wprowadziliśmy do Polski sieci handlowe, które zaopatrują się centralnie, poza granicami kraju, nie korzystając z lokalnych produktów, pochodzących z małych wytwórni: mleczarni, masarni i piekarni. Te z kolei tracą możliwość sprzedaży swoich wyrobów, co jest negatywnym efektem skali – zaznaczył.
Parlamentarzysta zwrócił uwagę, że w tej sytuacji dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie podatku dla dużych sieci handlowych, które wypierają z rynku małe podmioty, wspierające lokalną gospodarkę lub skorelowanie tego podatku z ilością towarów pochodzących od małych przedsiębiorstw. Jak wyjaśnił, można wprowadzić przepis, by na przykład 40 procent zaopatrzenia marketu pochodziło z gospodarki lokalnej.