Żałuje tego co się stało i nie wie dlaczego zignorował znak STOP. Takie zeznania złożył dziś przed sądem Robert Z., oskarżony o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym na przejeździe kolejowym w Wólce Plebańskiej w gminie Stąporków. Chodzi o wydarzenia z połowy maja ubiegłego roku. Pociąg towarowy przewożący cysterny z gazem zderzył się wówczas z samochodem ciężarowym. Proces rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Końskich.
Jedyną osobą ranną w wypadku był oskarżony. Jego stan po zdarzeniu był krytyczny. Miał m.in. połamane żebra, a także uszkodzone narządy wewnętrzne. Pokrzywdzonymi w sprawie są natomiast osoby z obsługi pociągu, które na dzisiejszej rozprawie przyjęły przeprosiny kierowcy.
Oskarżony przyznaje się do naruszenia zasad w ruchu lądowym, jednak nie przyznaje się do umyślnego spowodowania katastrofy. Mężczyzna wyjaśnił, że zawsze zatrzymywał się przed tym przejazdem. Nie pamięta dlaczego tym razem zachował się inaczej.
– Z akt sprawy wiem, że przede mną jechał bus. Podejrzewam, że zasugerowałem się tym, że skoro on przejechał, to nic nie jedzie – wyjaśnił Robert Z.
Jednym ze świadków zdarzenia jest maszynista pociągu, który przewoził 200 ton gazu propan-butan. On także w swoich zeznaniach wskazał na czerwonego busa, który jako pierwszy przejechał tory. Tuż za nim była ciężarówka, którą prowadził oskarżony. Maszynista stwierdził, że już pierwszy pojazd powinien przepuścić pociąg.
– Bardzo często kierowcy przejeżdżają nam przed samym zderzakiem. Czasami jesteśmy przerażeni tym, co obserwujemy na przejazdach – dodał świadek.
Maszynista podkreślił, że nie kojarzy, aby ciężarówka, którą prowadził oskarżony zatrzymała się przed przejazdem, pomimo znaków dźwiękowych, które dawał. Świadek zeznał, że kiedy wiedział, iż dojdzie do zdarzenia rozpoczął hamowanie.
– Po uderzeniu lokomotywa została zalana paliwem. Prawdopodobnie uderzyliśmy w bak – powiedział świadek.
W sprawie przesłuchiwany był także pracodawca oskarżonego. Podobnie jak Robert Z. twierdzi, że jest to niebezpieczny przejazd, ponieważ widoczność ograniczają krzaki, a tory są nachylone pod kątem ostrym do ulicy.
Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się 13 marca. Oskarżonemu grozi 10 lat pozbawienia wolności.