O najnowszym filmie zatytułowanym „Eter”, ale też o twórczości, filmie oraz o Bogu i wartościach mówił w Kielcach Krzysztof Zanussi. Wybitny polski reżyser był gościem Salonu Publicystyki Umiarkowanej w Domu Środowisk Twórczych.
Krzysztof Zanussi jest nie tylko reżyserem i scenarzystą, ale też producentem filmowym, filozofem i publicystą. Pełni także wiele znaczących funkcji publicznych np. Konsultanta Papieskiej Rady do Spraw Kultury w Watykanie.
Pretekstem do spotkania w Kielcach był jego ostatni film „Eter”, który miał premierę późną jesienią 2018 roku. Opowiada on historię wojskowego lekarza z początków XX wieku, który prowadził eksperymenty medyczne, by zyskać władzę nad ludźmi. Obraz jest próbą odniesienia się do mitu o Fauście – naukowcu, który zaprzedał duszę diabłu.
Był to punkt wyjścia do ważnych tematów, ponieważ Zanussi, jako artysta, pedagog, filozof cały czas aktywnie obserwuje rzeczywistość. O ważnych sprawach mówił z poczuciem humoru.
– Istotą ewangelii jest przykazanie miłości, które jest wbrew naturze, bo z natury jesteśmy kłótliwi, krwiożerczy, agresywni, więc nakazać człowiekowi, żeby był dobrym, to jest szalenie ambitny nakaz. Nakaz prawie niewykonalny. I teraz mówimy o tolerancji. Tolerancja jest tak dobra, jak kaganiec dla psa. Czyli jak się kogoś wytresuje do tolerancji, to nie będzie zachowywał się agresywnie, ale dopiero jak pojawi się miłość, to te relacje robią się dobre. Mam teraz dziewięć psów, kiedyś miałem dziesięć i w większości to były labradory. Labradory tak są genetycznie uwarunkowane, że one łapią ptaki, szczególnie kury u sąsiadów. I przynosiły mi te kury. Nie było rady i trzeba było za pomocą jakiejś rózgi wymusić tolerancję na labradorach. I one już w tej chwili nie przynoszą mi kur, ale żeby je pokochały, to nie ma mowy. Tego się rózgą nie zdobędzie – żartował.
Nawiązując do filmu „Eter”, reżyser odniósł się do fascynacji nauką. Przyznał, że odkrycia badaczy z XIX wieku, wynalazki pozwoliły rozwiązać wiele problemów, ludzie żyją lepiej, dłużej, wygodniej. Krzysztof Zanussi podkreślił jednak, że na tych wielkich osiągnięciach ludzkość zatrzymała się.
– Okazało się, że jest jakaś pustka, nie wiadomo, do czego dalej zmierzamy. Ludzkość nie może istnieć bez tęsknoty, bez nadziei na coś lepszego. Jak lokujemy tę lepszość w wegetarianizmie, w przedłużonej młodości, w botoksie, czymś tam jeszcze, co ma nam zapewnić pozorną nieśmiertelność, to nie jest dobry znak, to znaczy, że jesteśmy na złej drodze. Wydaje się, że w historii ludzkości żadna formacja cywilizacyjna nie przeżyła, nie mając jakiegoś metafizycznego odniesienia – wyjaśnił.
Krzysztof Zanussi zwrócił uwagę, że dziś, choć możemy cieszyć się życiem w wolnym kraju, nie potrafimy z tej wolności korzystać w sposób dojrzały.
– W ostatnich kilkudziesięciu latach staliśmy się w miarę zamożni, w miarę bezpieczni, w miarę nieuciśnieni, wszystko w miarę, bo mogłoby być lepiej, ale jest już dość dobrze i tak dobrze jeszcze nie było, wobec czego ludzkość może sobie pozwalać na zdziecinnienie, na to, żeby nie być dorosłym, odpowiedzialnym i nie widzieć dramatu naszego losu, który jest zawsze tragiczny, ze względu na to, jak się kończy. Ale jeśli tylko coś się złego zdarzy, przyjdzie jakaś epidemia, wirus, gdzieś tam ziemia się mocniej zatrzęsie, to szybko zapełniają się świątynie, wszystko jedno jakiego wyznania. I ludzie nagle wracają do myśli metafizycznej. Ale póki jest karnawał, on pozwala uciekać od konfrontacji ze zwykłym dramatem. Dużo i ciekawie mówił o tym Jan Paweł II. Nie konfrontujemy się z problemem, tylko udajemy, że go nie ma. Mówimy nie to, co myślimy czujemy, tylko to, co jest bezpieczne i nikogo nie urazi. A świat jest jednak inaczej zbudowany, na ciągłej walce i konkurencji – mówił.
Spotkanie zostało zorganizowane przez Klub Inteligencji Katolickiej i Dom Środowisk Twórczych. Poprowadził je Juliusz Braun.
Krzysztof Zanussi chętnie rozmawiał i odpowiadał na pytania uczestników spotkania, chętnie też podpisywał swoje książki.