– Stan wojenny był zbrodnią na narodzie polskim, był zniewoleniem, które przyszło do naszego kraju ze Wschodu – stwierdziła Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej. Podkreśliła, że 13 grudnia 1981 roku powinien pozostać w świadomości społecznej, jako dzień stłamszenia idei wolnościowych narodu, dlatego trzeba o nim przypominać nie tylko przy okazji rocznic.
– Teraz, kiedy żyjemy w wolnej Polsce, wszystkie symbole dawnego ustroju, związane z sowiecką dominacją, powinny zniknąć z przestrzeni publicznej, a jednak tak się nie dzieje – zaznaczyła naczelnik. W ten sposób odniosła się do decyzji prezydenta Warszawy o przywróceniu w stolicy nazw sprzed dekomunizacji.
– To jest bardzo bolesne, że po 30 latach ciągle mamy z tym problem. A przecież symbole przywódców, czy wydarzeń z czasów ustroju komunistycznego są wbrew naszej potrzebie wolności oraz idei niepodległego państwa – dodała.
Dorota Koczwańska-Kalita stwierdziła, że wiele samorządów dokonało zmian, zgodnie z ustawą dekomunizacyjną, ale w przypadku Warszawy konieczna będzie kolejna decyzja ustawodawcy. – Warszawa, jako stolica kraju, jest miejscem szczególnym, miejscem powstania, aktów sprzeciwu wobec agresorów, dlatego bolesna jest decyzja o przywróceniu dawnych nazw – powiedziała naczelnik IPN.
– Nie sądzę, żeby niewiedza zdecydowała o tym fakcie, ale kiedy polityka wkracza w sprawy związane z historią, z racją stanu danego narodu, jest to bardzo niebezpieczne. Nie wiem, czy jest to zagrożenie dla ustawy, ale na pewno to zagrożenie dla świadomości społecznej – zaznaczyła.
Dorota Koczwańska-Kalita powiedziała, że w województwie świętokrzyskim bardzo szybko zastosowano się do ustawy dekomunizacyjnej, chociaż było kilka miejsc, co do których wystąpiły kontrowersje. Jak podkreśliła, nasz region ma tradycje niepodległościowe, dlatego zmiany dokonywały się bez większych problemów.